Bez względu na to, czy gale w końcu ruszą i kiedy to nastąpi, walka Weili Zhang i Joanny Jędrzejczyk z pewnością pozostanie w czołówce najbardziej emocjonujących starć tego roku. Natychmiast po zakończeniu tej krwawej bitwy obie zawodniczki z licznymi obrażeniami musiały pojechać do lokalnego szpitala. Tam ich spotkanie miało już zupełnie inny charakter niż w oktagonie.
Chinka relacjonowała wizytę szpitalną w mediach już kilka dni po gali:
Od razu po walce spotkałyśmy się z Joanną w szpitalu, przyjechałyśmy niemal w tym samym czasie, dzieliła nas tylko kurtyna. Ona [Jędrzejczyk] płakała godzinami. Było mi bardzo smutno. Chciałam ją pocieszyć, ale istniała bariera językowa. Mogłam powiedzieć jej tylko: „Dobra robota! Świetnie ci poszło”. Wtedy ona dalej płakała, skrywając głowę. Było mi bardzo przykro, mimo że nie okazywała mi wcześniej szacunku, ale widziałam jej uraz, gdy płakała. Zrobiło mi się jej szkoda i wtedy zaczęłam do niej mówić. Później, kiedy wychodziła, a ja czekałam na badanie, powiedziała mi coś, co mnie wzruszyło: „Dalej broń tego [tytułu], a ja będę cię obserwowała. Będzie coraz trudniej”. Też prawie płakałam. Wtedy czułam, że taki powinien być wojownik.
Dopiero dwa dni temu, w rozmowie z South China Morning Post, swoje odczucia o tej chwili zdecydowała się opowiedzieć także Jędrzejczyk, otwarcie i szczerze przyznając się do przeszywającego bólu fizycznego i psychicznego, jaki wtedy jej towarzyszył po raz pierwszy w karierze:
Wykonali jakąś małą procedurę medyczną na moim uchu, miałam tomografię komputerową, USG, rentgen i szczerze – po takiej walce czułam każdy dotyk lekarzy i pielęgniarek, wszystko było tak bolesne. Nie chciałam, by ktokolwiek dotykał mojego ciała. Czułam, jakby moje serce, moja dusza krwawiły. Zawsze wiedziałam, że w walce może się zdarzyć wszystko, ale nie spodziewałam się, że będę tak obita i obolała.
Dziś jednak, kiedy Asia nabrała już dystansu do tej walki, ból ustąpił, a pojawiła się duma i satysfakcja, przebywając w swoim domu, mówi ze spokojem:
Jestem bardzo szczęśliwa, nie muszę zająć pierwszego miejsca, żeby być zwycięzcą. Ludzie wątpili we mnie przed tą walką, ale pokaż mi drugą dziewczynę, która by to wytrzymała, zniosłaby taki ból. Czuję, że cementuję swoje dziedzictwo jeszcze bardziej. Z tego jestem dumna. Dawno temu powiedziałam: „Chcę być legendą”. Ludzie pytali, co mam na myśli? To znaczy, że chcę być kimś, o kim będą mówili przez lata. […] Chcę być zapamiętana.
Asia może być pewna, że trwałym, niezmywalnym tuszem zapisała się na kartach historii UFC, co dla nas istotne – jako pierwsza polska zawodniczka i mistrzyni tej organizacji. Niedawno zabrała głos w sprawie potencjalnego rewanżu z Weili Zhang, o którego niezaprzeczalnie ogromnej wartości sportowej i finansowej jest przekonana. Jest pewna, że włodarze dalej będą dawać jej walki z najwyższej półki i za duże pieniądze. Dlaczego chce walczyć dalej?
To pytanie, które zadaję sobie codziennie, przecież nie młodnieję. Ostatnia walka przyniosła mi dużo szkód i bardzo się cieszę, że nic poważnego się nie stało. To tylko potłuczenia. Każda następna walka będzie dużym ryzykiem, a ja chcę być w przyszłości mamą, ale dałam tak piekielny występ, więc czemu miałabym teraz przechodzić na emeryturę? Gdybym nie trenowała ciężko, gdybym była znokautowana, gdybym przegrywała walki jak c*pa, wtedy mogłabym odejść, ale jestem wojownikiem. Dana [White] i UFC oczywiście mogą wybrać kogoś innego [do walki o tytuł], mogę na to poczekać, ale czuję, że nie muszę nikomu nic udowadniać. […] Kolejna walka będzie jeszcze lepsza.
Źródła: www.bjpenn.com, www.scmp.com