Marcin Tybura jest faworytem bukmacherów w walce z Taiem Tuivasą, ale przewaga nad rywalem – według kursów niezawodnej Fortuny – nie jest aż tak duża. Jak obstawić to starcie? Podpowiadamy!

Zgarnij BONUS od Fortuny dla fanów MMA: 3x zakład bez ryzyka na start!

Grzegorz: Kolejnym rywalem w oktagonie Marcina Tybury będzie Tai Tuivasa, którego seria w ostatnich pojedynkach wygląda fatalnie. Marcin Tybura powraca do akcji po dramatycznie słabym występie z Tomem Aspinallem, gdzie nie miał zupełnie nic do powiedzenia i podejmie jednowymiarowego i mocno porozbijanego Taia Tuivasę. Wprawdzie obaj zawodnicy walczą zupełnie inaczej, mają sporo cech wspólnych – m.in. obaj mają ograniczony arsenał umiejętności i pewnego poziomu nie przeskoczą. Marcin Tybura to zawodnik niewybitny w żadnej płaszczyźnie, natomiast w każdej poprawny. Jeśli jest lepszy od rywala w stójce – potrafi tam wygrywać i prowadzić pojedynek. Jeśli przewaga stójkowa oponenta jest zbyt duża, wówczas Polak szuka możliwości przeniesienia starcia do parteru. „Tybur” nie dysponuje jednak mocnym ciosem, a w parterze nieczęsto szuka skończenia, choć czasem, gdy widzi odpowiednią możliwość – jest w stanie wygrać przed upływem gongu oznajmiającego koniec walki. Tybura słynie z niezłej kondycji, choć nawet na zmęczeniu jest w stanie dobrze pracować w pojedynku. Polak ma tendencje do bycia tzw. „slowstarterem”, który musi swoje przyjąć, aby się obudzić i zacząć realizować założony na walkę plan. „Tybur” zawsze słynął również z dobrych zapasów defensywnych, choć te w tym pojedynku zapewne mu się nie przydadzą, więc nie ma sensu się na tym aspekcie skupiać.

Tai Tuivasa to niesamowicie wybrakowany zawodnik, który braki w umiejętnościach nadrabia poparciem fanów i medialnością. Australijczyk to zawodnik, który dysponował niegdyś wyłącznie dwoma atutami – piekielnie mocnym ciosem i niesamowicie twardą szczęką. Aktualnie ma do dyspozycji już tylko ten pierwszy atut, gdyż w ostatnich pojedynkach został piekielnie mocno porozbijany, dwukrotnie lądując nieprzytomnym na deskach, a wcześniej nawet nie był bliski porażki w taki sposób. Na zdecydowaną niekorzyść Tuivasy działa fakt, że walka ta odbędzie się na dystansie pięciu rund, czego ten jeszcze nigdy nie doświadczył – w przeciwieństwie do Tybury, który ma już na koncie przewalczony pełen dystans na tle byłego mistrza UFC. Ponadto, Tai wyjawił, że walkę przesunął z numerowanej gali UFC na even w Apexie z powodu poważnej kontuzji kolana.

Australijczyk to typowy brawler, który nie boi się wymian. Jak na swoje gabaryty i kilogramy, które wnosi do klatki, jest niezwykle sprawny (a może „był” będzie tutaj bardziej adekwatnym słowem), potrafiąc wyprowadzać latające kolana, ekwilibrystyczne kopnięcia czy sprawnie składać kombinacje sierpowych. Jak już wspomniałem, Tuivasa dysponuje mocnym ciosem i całkiem niezłą szybkością. „Bam Bam” praktycznie nigdy nie szuka sprowadzeń do parteru, a gdy sam jest obalany, wygląda tam na bezbronnego i niemającego pojęcia, co dalej począć. Wspominam o tym nie bez powodu, gdyż prędzej czy później, Tybura poszuka obalenia. Tuivasa jest także fatalny pod względem kondycji, zazwyczaj oddycha rękawami już w drugiej rundzie, a w tym starciu możliwe, że będzie zmuszony przewalczyć pełen, pięciorundowy dystans, co zdecydowanie nie działa na jego korzyść i zapewne świadomy tego faktu jest jego rywal.

Uważam, że Tuivasa mocno ruszy na Tyburę, bo właśnie na samym początku starcia będzie miał największe szanse na zwycięstwo. Ponadto, Polak kilka razy przegrywał starcia właśnie po ciosach w początkowych etapach pojedynku, zanim jeszcze zdołał dobrze wejść w walkę. Nie porównywałbym absolutnie tego starcia do walki z Aspinallem, który jest przynajmniej o trzy poziomy wyżej od Tuivasy pod każdym względem.

Tybura nie unika stójki, choć w tym wypadku lepiej byłoby się w nią „bawić” po uprzednim wymęczeniu rywala klinczem i zapasami. Gdy Tuivasa będzie wypompowany, wówczas nie będzie tak groźny w swojej koronnej płaszczyźnie. Wprawdzie w stójce większe szanse na zwycięstwo ma Tuivasa, nadal uważam, że to Tybura jest lepszy w tej płaszczyźnie. Polak dysponuje szerszym wachlarzem technik, jest bardziej lotny na nogach, uderza ciosy bardziej technicznie, jedynym jednak brakiem, który zarazem jest przewagą rywala, jest właśnie siła ciosu. W wadze ciężkiej jednak siła odgrywa większą rolę, niż technika…
Podsumowując, uważam, że to doskonałe zestawienie stylistyczne dla Tybury. Polak musi jednak szybko zacząć realizować swój plan i nie może przespać kluczowego, początkowego momentu starcia, gdzie jego rywal będzie najgroźniejszy. Od pierwszych sekund, Tybura powinien ruszyć po obalenie i mocno wymęczyć Tuivasę. Od drugiej rundy, Polak powinien dominować także i w stójce, gdyż Australijczyk będzie już mocno wymęczony. Myślę, że właśnie stójką połączoną ze sprowadzeniami, Tybura wygra pierwsze trzy rundy, a w czwartej po kolejnym obaleniu, zasypie rywala gradem ciosów bądź poszuka jakiegoś poddania i zmusi przeciwnika do odklepania, nawet nie tyle techniki kończącej, a zmęczenia. Tuivasa nigdy nie słynął z charakteru do walki, gdy pojedynek nie układał się po jego myśli (choćby walka z Sergheiem Spivaciem, gdzie odklepał duszenie pod koniec drugiej rundy, a następnie orientując się, że sędzia tego faktu nie dostrzegł i wybrzmiał gong oznajmiający koniec rundy, udawał, że to klepanie było po przyjacielsku…). Mój typ: Marcin Tybura przez TKO w 4. rundzie.

Kursy podstawowe na tę walkę na efortuna.pl przedstawiają się następująco:
Tybura: 1.86
Tuivasa: 1.94

Jeśli chcesz obstawić pojedynki zbliżającej się gali UFC lub innych wydarzeń MMA, zajrzyj koniecznie TUTAJ lub kliknij w banner poniżej.

Zakaz uczestnictwa w grze hazardowej dla osób poniżej 18 roku życia. Hazard stwarza wysokie ryzyko straty finansowej. Nadmierna gra niesie ze sobą potencjalne zagrożenie dla zdrowia.