Już 20 października na FEN 22 w Poznaniu Damian Grabowski (20-5) podejmie rękawice z Jose Rodrigo Guelke (21-16). Będzie to debiut Polaka w tej organizacji.

„The Polish Pitbull” jest dobrze znany Polskim fanom z walk dla takich organizacji, jak M-1 Global, Bellator czy UFC. W Polsce mogliśmy go oglądać podczas wszystkich edycji gali MMA Attack. Gdzie dwukrotnie pokonywał rywali przez poddanie: Eddie Sanchez (22-12) oraz Joaquim Ferreira (18-5) Jednokrotnie przez niejednogłośną decyzję – Stava Economou (18-5). W 2016 roku Polak podpisał kontrakt z UFC i stoczył tam 3 walki. We wszystkich musiał uznać wyższość rywali, przegrywają kolejno z: Derrickiem Lewisem (21-5), Anthonym Hamiltonem (16-9) i Chasem Shermanem (11-6). Po ostatnim pojedynku w lipcu 2016 roku Grabowski został zwolniony z UFC i miał prawie półtoraroczną przerwę od startów.

W wywiadzie Damian opowiada o tym, że ponownie złapał wiatr w żagle i nie może doczekać się kolejnego pojedynku:

Motywacja wielka, nastawienie bojowe. Wracam po długiej przerwie, a dodatkowo wracam na polskiej ziemi. […] Brakowało mi tego przed ostatnimi występami. Wyszczuplałem, czuję się lepiej, mam lepszą kondycję… Nie mogę się doczekać tej walki. Mogłaby być jutro, a nie za 3 dni. […] Przede wszystkim chcę zatrzeć tą taką drobną plamę na moim CV fighterskim i wrócić na ścieżkę zwycięstw.

Pytany o przyczyny porażek w ostatnich walkach powiedział:

Po podpisaniu kontraktu, kiedy już złożyłem podpis pod umową, poczułem się zawodnikiem spełnionym. Poczułem się częścią największych legend tego sportu. Po prostu złapałem Pana Boga za nogi… Nie mam pojęcia, dlaczego tak się stało. To sprawa do wyjaśnienia dla psychologa sportowego.

Jose Rodrigo Guelke słynie z dynamicznych ataków na początku walki, a to między innymi było powodem porażek w ostatnich dwóch walkach Damiana. Pytany o strategię na ten pojedynek powiedział:

Przede wszystkim myślę, że jestem bardziej mobilny od niego i taki jest plan, żeby dużo pracować po oktagonie. Żeby on się wystrzelał, próbując mnie złapać. A też bardzo dużo pracowaliśmy nad kontrą, żeby go nadziać na lewy prosty, prawy prosty, prawy podbródek […] Mój przeciwnik jest taki, że im dłużej trwa walka, tym gorzej wypada. […] im dłużej potrwa walka, tym przeciwnik będzie maleć, a ja będę rosnąć.

Damian nazywa również porażkę z Hamiltonem w 13 sekundzie „wypadkiem przy pracy”. Opuścił rękę i trafił go w punkt. Zapowiada także kontynuowanie kariery dopóki starczy mu zdrowia. Podobnie jak jego idole Randy Couture oraz Fedor Jemielianienko.

Pytany o cele, powiedział:

W organizacji FEN nie stawiam sobie wielkich celów. W FEN-ie zakontraktowanych jest trzech czy czterech zawodników w kategorii ciężkiej, więc nie wygląda to znacznie inaczej niż np. w UFC, gdzie zakontraktowanych jest 50 zawodników w jednej dywizji. Chciałbym pomóc w promocji tej organizacji, chciałbym wygrywać walki.[…] Mają dużo młodych wilków. Ale to są nieznani zawodnicy.

Damian Grabowski jest bardzo ciekawym nabytkiem dla organizacji FEN. Stoczył wiele walk na całym świecie i mimo porażek w ostatnim czasie, na pewno nie można go lekceważyć. Kibice będą mogli ponownie oglądać go w Polsce. Wszyscy liczymy, że już 20 października przerwie pasmo porażek i jego ręka powędruje do góry.

 

autor: Artur Deninis

 

źródło: Polsat Sport