Dan Hooker wraca do klatki i od razu wpada w sam środek konfliktu, który tli się od lat. Nowozelandczyk przed walką z Armanem Tsarukyanem nie owija w bawełnę i otwarcie tłumaczy, dlaczego tak bardzo nie znosi Ormianina. W jego głosie czuć, że to starcie to nie tylko sport. Hooker nie ukrywa – to pojedynek, który sam wymusił na UFC. I taki, na który czekał od dawna.

Gdy tylko padło nazwisko rywala, Dan Hooker od razu wiedział, że to walka, której chce najbardziej. A nawet więcej – jak sam przyznaje, wręcz prosił matchmakerów, by dostać Armana Tsarukyana.

Powiedziałem im: „proszę, pozwólcie mi rozbić Armanowi ryj”. I chwilę później dostałem kontrakt. Moje modlitwy zostały wysłuchane.

– wspomniał „The Hangman” w wywiadzie dla MMA Fighting.

Hooker podkreśla, że animozje nie wzięły się znikąd. Jego zdaniem Tsarukyan od początku zachowywał się, jakby był ponad wszystkimi.

Od kiedy wszedł do UFC, zaczął mnie dyskredytować – moje umiejętności, moje osiągnięcia. Twierdził, że uciekam przed walką. To on otworzył drzwi do tej całej gadki.

„The Hangman” nie ma też wątpliwości, że ich różne życiowe drogi odgrywają tu ogromną rolę. I rzuca najcięższe działa:

On to bogaty rozpieszczony smarkacz. Wszystko miał podane na tacy – najlepsze obozy, najlepszy sprzęt, latanie po świecie. A ja? Ludzie widzieli moją drogę. Widzieli, jak zbierałem ciosy, wracałem i zapieprzałem, żeby coś osiągnąć. Jestem reprezentantem ludzi pracy. On jest Richie Richem.

Hooker nie wierzy też, że agresja Tsarukyana to tylko marketing.

To nie jest gadka. On naprawdę myśli, że może kogoś zastraszyć. Ale ja nie jestem gościem, którego można popchnąć i oczekiwać, że się cofnie. Stanę twardo dziesięć razy na dziesięć.

Nowozelandczyk ma jednak świadomość, że za tym starciem stoją również konsekwencje sportowe. UFC wprost nazwało je eliminatorem do pasa – coś, czego Hooker bardzo chciał.

Już wcześniej prosiłem o walkę z Armanem, bo wiedziałem, że to droga do tytułu. Gdy Dana to potwierdził, brzmiał wręcz wkurzony, że ktoś musi o to pytać. Jakby to było oczywiste.

Hooker dodaje też, że miał już „dość kopania”, bo kontuzja ręki zmusiła go do pracy tylko nogami. Teraz – jak mówi – wszystko jest na miejscu.

Wszystko wróciło. Mogę walczyć choćby dziś.

W sobotę w Katarze zobaczymy więc nie tylko eliminator do pasa. To będzie starcie charakterów – „working man” kontra „richie rich”, jak obrazowo określił to sam Hooker.

Zobacz także„Wychodzę na zero” – Arman Tsarukyan odsłania brutalne realia płac w UFC

źródło: wywiad dla MMA Fighting