W ubiegłym miesiącu Derrick Lewis (19-5, 1NC) wrócił na ścieżkę zwycięstw wygrywając przez KO w trzeciej rundzie z Marcinem Tyburą (16-4) na gali UFC Fight Night w Austin. Zwycięstwo przyniosło mu bonus za występ wieczoru i pozwoliło awansować na szóste miejsce w rankingu wagi ciężkiej UFC.
Jak wiadomo, apetyt rośnie w miarę jedzenia, dlatego też Lewis domaga się obecnie walki z byłym pretendentem do pasa, Francisem Ngannou (11-2). Medialna wojenka między tymi panami trwa już od jakiegoś czasu, a ich obecna sytuacja w dywizji sprzyja zestawieniu takiej walki.
Tak, mam nadzieję, że uda się coś w tym temacie zrobić w tym roku. Liczę, że uda się to zrobić zanim on skończy 50 lat.
powiedział Lewis w podcaście Slip n’ Dip nawiązując oczywiście do swoich wcześniejszych komentarzy, w których wielokrotnie powtarzał, iż Ngannou jest starszy, niż się to oficjalnie podaje (31 lat) i wyśmiewał promocję Francisa przez UFC jako „młodego wilka” dywizji królewskiej.
Chcę się mierzyć z najtwardszymi w tej dywizji, z tymi, którzy są przede mną w rankingu, a nie za mną. W grę wchodzi więc pierwsza piątka kategorii, którykolwiek z nich, jaki jest dostępny. Mówię o Francisie, o Overeemie, nawet o rewanżu z Huntem, może też Blaydes albo Fabricio [Werdum].
przyznał.
W tej samej rozmowie Lewis podkreślił również, że chce walczyć maju lub czerwcu, czyli w miarę szybko, bez oglądania się na lipcowy Fight Week, który jest zawsze mocno promowany przez UFC.
źródło: MMAfighting.com