Drugim mistrzowskim starciem podczas zbliżającej się gali KSW 45 w Londynie i jednocześnie walką wieczoru będzie pojedynek o prymat w królewskiej kategorii wagowej.
Philip De Fries, aktualny mistrz zmierzy się w pierwszej obronie tytułu z byłym czempionem, Karolem Bedorfem. Tym samy po raz pierwszy w historii organizacji zagraniczny mistrz będzie walczył w obronie pasa na własnym terenie.
Philip De Fries trafił pod skrzydła organizacji KSW w kwietniu tego roku i w swojej pierwszej walce starł się z Michałem Andryszakiem. Na szali tego pojedynku leżał zwakowany przez Marcina Różalskiego pas królewskiej kategorii wagowej. I chociaż De Fries nie był faworytem tego starcia, polski król nokautu musiał uznać jego wyższość, bowiem przegrał
z Anglikiem przez techniczny nokaut już w pierwszej rundzie pojedynku. Tym samy pas mistrzowski zawisł na biodrach De Friesa, który zabrał go z sobą na Wyspy Brytyjskie,
a teraz będzie go tam bronił w starciu z Bedorfem.
Philip De Fries swoją przygodę ze sportami walki zaczynał podobnie jak Karol Bedorf, od brazylijskiego jiu-jitsu. Na matę trafił w wieku kilkunastu lat, a doświadczenie wyniesione
z BJJ zaprocentowało podczas jego zawodowych walk i jest widoczne w klatce po dziś dzień.
Zawodowe starty rozpoczął w roku 2009, a walczył oczywiście w Anglii. Już początkowe starcia pokazały, że poddania są ulubioną bronią De Friesa, który aż siedem ze swoich pierwszych dziewięciu walk zakończył w taki właśnie sposób. Z tego aż sześć pojedynków wygrał w pierwszych rundach. Ta imponująca seria zwycięstw i pokonanie doświadczonego Stavrosa Economou, doprowadziły go do organizacji UFC.
Pod skrzydłami największej marki MMA, Philip stoczył pięć pojedynku, a z dwóch wyszedł zwycięsko. Miał jednak okazję walczyć z takimi zawodnikami jak: Stipe Miocic, były mistrz wagi ciężkiej UFC, Matt Mitrione czy znany z KSW Oli Thompson.
Po odejściu z UFC Philip trafił do Japonii, gdzie w pięknym stylu poddał Bretta Rogersa. W Kraju Kwitnącej Wiśni miał okazję zawalczyć jeszcze raz, po czym wrócił do pojedynków na własnym podwórku. Swoje boje toczył jednak również w Rosji, między innymi dla organizacji M-1. W końcu jednak zawodowa droga doprowadziła go do amerykańskiego Bellatora, gdzie szybko i efektownie zmusił do poddania się Jamesa Thompsona.
Tryumf w Bellatorze otworzył De Friesowi drzwi do organizacji KSW i walki o tytuł mistrzowski. Teraz natomiast, przed pierwszą obroną pasa, Philip zapowiada, że ma zamiar mocno i brutalnie potraktować Karola Bedorfa, liczy bowiem na kolejne zwycięstwo już
w pierwszych minutach pojedynku.
Karol Bedorf, który był najdłużej panującym mistrzem wagi ciężkiej organizacji KSW, nie zwykł łatwo oddawać pola w walkach i jest zdeterminowany by odzyskać pas, który utracił pod koniec 2016 roku. W swoim ostatnim boju szybko i bez większych problemów poddał Mariusza Pudzianowskiego i tym samy powrócił na drogę do tytułu.
Co ciekawe, w dzieciństwie Karola, mimo sportowych tradycji rodzinnych, nic nie zapowiadało, żeby miał kiedyś stanąć na macie, ringu lub w klatce, bowiem młody Bedorf grał w koszykówkę. Podobnie jak De Fries na matę brazylijskiego jiu-jitsu trafił w wieku kilkunastu lat i od samego początku złapał bakcyla sztuk walki.
Rok przed swoim debiutem w mieszanych sztukach walki Karol został mistrzem Polski w BJJ oraz wicemistrzem kraju w submission fightingu. Trzy razy tryumfował również w mistrzostwach Europy. Dzięki tym osiągnięciom został zauważony przez włodarzy KSW i to właśnie pod skrzydłami tej marki zadebiutował w zawodowym MMA.
Pierwsze starcie Karola w MMA odbyło się podczas gali KSW 8. Bedorf pokonał wówczas Francisa Carmonta i przegrał z Alexey’em Oleynikiem. Przyszły mistrz kolejne boje toczył w innych organizacjach i tam zdobywał dalsze doświadczenie. Po czterech zwycięstwach powrócił jednak do organizacji KSW, gdzie zaczął trudną wspinaczkę na szczyt wagi ciężkiej.
Po blisko trzech latach udało się i podczas gali KSW 24: Clash of the Giants, Bedorf stanął naprzeciwko legendy sportów walki, mistrza olimpijskiego Pawła Nastuli, którego pokonał w drugiej rundzie starcia i tym samy został pierwszym czempionem wagi ciężkiej organizacji KSW.
Nosząc na biodrach wymarzony pas, Karol stoczył zwycięskie potyczki z Rollesem Gracie i Peterem Graham, a następnie jego przeciwnikiem został Michał Kita. Pojedynek ten miał być najpoważniejszym sprawdzianem umiejętności mistrza, bowiem mocno bijący Kita od lat był w czołówce kategorii ciężkiej w Polsce. I choć Bedorf przez wielu był skazywany na porażkę, nie tylko wygrał po ciężkim boju, ale również zakończył pojedynek wspaniałym, wysokim kopnięciem.
Podczas KSW 34 Bedorf zmierzył się w obronie tytułu z kolejnym zawodnikiem lubiącym boje stójkowe. James McSweeney, który pokonał wcześniej Marcina Różalskiego, nie dał jednak rady stawić oporu Bedorfowi. Mistrz szybko i brutalnie rozprawił się z angielskim pretendentem i pozostał na tronie wagi ciężkiej KSW.
Wszystko układało się więc wyśmienicie, ale w grudniu 2016 roku Karol zmierzył się
z młodym i ambitnym Fernando Rodriguesem Jr., który w brutalny sposób przerwał mistrzowską passę Bedorfa.
Po tym boju Karol borykał się z kontuzją i musiał zrobić dłuższą przerwę od startów. Był jednak zdeterminowany, aby nie tylko wrócić, ale również odzyskać utracony pas. W końcu, w czerwcu 2018 roku, doszło do długo wyczekiwanego pojedynku byłego mistrza z Mariuszem Pudzianowskim i powrotu Karola na drogę zwycięstw.
Teraz natomiast Karol zmierzy się z Philipe De Friesem, a że obaj zawodnicy wywodzą się z BJJ, pojedynek może okazać się niezwykle ciekawym starciem. Często mówi się, że gdy w MMA spotka się dwóch wywodzących się z parteru fighterów, można spokojnie założyć, iż walka skończy się nokautem. Jak będzie tym razem? Przekonamy się już 6 października, podczas gali KSW 45: The Return to Wembley.
Źródło: KSW