Choć walka z Maxem Hollowayem to wielkie wydarzenie, Dustin Poirier początkowo liczył na inne zakończenie swojej kariery. Występ na gali UFC 318 ma być jego pożegnaniem z oktagonem – i jak sam mówi, pierwotnie celował w trylogię z Justinem Gaethje.
ZAKŁAD BEZ RYZYKA – każdy do 100 zł – obstawiaj walki MMA na Fortunie!
Już 19 lipca, w walce wieczoru gali UFC 318, Dustin Poirier zmierzy się z Maxem Hollowayem. Na szali znajdzie się pas „BMF”, który obecnie należy do Hollowaya. Starcie będzie trzecim pojedynkiem obu zawodników – Poirier pokonał Hollowaya w 2012 roku podczas jego debiutu w UFC, a następnie ponownie wygrał w 2019, zdobywając tymczasowy pas wagi lekkiej. Będzie to ostatni pojedynek w karierze, który stoczy „The Diamond”.
W rozmowie z MMA Junkie – Dustin Poirier ujawnił, że jego pierwszym wyborem był jednak Justin Gaethje.
Prosiłem o Gaethje. Mówiłem Hunterowi Campbellowi i UFC, że chcę tej walki, bo mamy ze sobą 1-1 i chcę zamknąć tę trylogię. Ale z jakiegoś powodu bardzo zależało im na walce z Maxem. Powiedziałem więc: OK, spoko. Szanuję go za naszą ostatnią walkę i to miało sens. Powiedziałem: tylko legendy. A on zdecydowanie się do tego grona zalicza.
Poirier i Gaethje spotkali się po raz pierwszy w 2018 roku – wtedy zwyciężył Poirier. W rewanżu, na UFC 291, Gaethje znokautował go kopnięciem na głowę i sięgnął po pas BMF, który niedługo później przejął Holloway.
Choć głośno było o potencjalnej walce Poiriera z Ilią Topurią, Amerykanin wykluczył taki scenariusz.
Gdy powiedział, że przechodzi do wagi lekkiej, napisałem do UFC: „Co się dzieje?”. Ale nie byli tym zainteresowani, od razu powiedzieli, że chcą Maxa.
– przyznał Poirier.
Dla 35-letniego weterana UFC będzie to druga próba zdobycia pasa BMF.
Jeśli go zdobędę i będę ostatnim posiadaczem tego pasa, a potem odejdę na emeryturę, to zostanie na zawsze. Myślę, że już nigdy więcej nie wprowadzą tego tytułu, chyba że stanie się coś szalonego. To byłoby świetne.
Choć nie dostał rywala, którego chciał najbardziej, Amerykanin nie ukrywa radości z miejsca, w którym odbędzie się jego pożegnalna walka – Nowego Orleanu. Dla zawodnika z Luizjany to powrót do korzeni po dekadzie.
To spełnienie marzeń. Sam napisałem do UFC z prośbą, żeby zakończyć karierę w domu. Ku mojemu zaskoczeniu, zgodzili się. To niesamowite, że organizacja ma do ciebie taki szacunek, że jest gotowa coś przeorganizować, żeby umożliwić ci taki moment. Mało kto wie, jak bardzo ich terminarz jest rozpisany z wyprzedzeniem. Fakt, że przenieśli galę do Luizjany dla mnie – to coś naprawdę wyjątkowego.
Na przestrzeni lat, Dustin Poirier ugruntował swoją pozycję jako jeden z najwybitniejszych zawodników w historii wagi lekkiej UFC. W dywizji tej stoczył szereg widowiskowych i brutalnych pojedynków, zostawiając po sobie imponujące dziedzictwo. Pokonywał takie nazwiska jak: Justin Gaethje, Dan Hooker, Michael Chandler czy Conor McGregor (dwukrotnie), demonstrując nie tylko serce do walki, ale też techniczny kunszt i odporność psychiczną. Choć trzykrotnie stanął przed szansą zdobycia pełnoprawnego tytułu mistrzowskiego – najpierw z Khabibem Nurmagomedovem, następnie z Charlesem Oliveirą, a ostatnio także z Islamem Makhachevem – wszystkie pojedynki zakończyły się jego porażkami przez poddanie i Amerykaninowi nie dane było założyć regularny pas mistrzowski na biodra. Może się pochwalić jednak tymczasowym złotem, które wywalczył we wspomnianym już rewanżu z Hollowayem.
Zobacz także: Gaethje odrzuca trylogię z Poirierem, celuje w pas mistrzowski UFC
foto: bloodyelbow.com | źródło: