Paddy Pimblett rozgromił Michaela Chandlera na gali UFC 314, zamykając usta krytykom. Teraz nawet weterani, tacy jak Dustin Poirier, przyznają: Anglik to już nie tylko medialny fenomen, ale realna siła w wadze lekkiej.

ZAKŁAD BEZ RYZYKA – każdy do 100 zł – obstawiaj walki MMA na Fortunie!

Z perspektywy byłego tymczasowego mistrza UFC, Dustin Poirier nie ma już wątpliwości – Paddy Pimblett wszedł do grona ścisłej czołówki wagi lekkiej. I zrobił to w wielkim stylu, pokonując Michaela Chandlera przed czasem w co-main evencie gali UFC 314.

Poirier pełnił rolę analityka podczas sobotniej gali transmitowanej przez ESPN. Z bliska obserwował, jak niepokonany dotąd w UFC Pimblett staje naprzeciw jednego z największych wyzwań w swojej dotychczasowej karierze. Akcja za akcją w wykonaniu Anglika kończyła się sukcesem, a finalnie to on opuścił oktagon z ręką w górze po brutalnym TKO w trzeciej rundzie. Amerykanin nie miał nic do powiedzenia w końcówce pojedynku.

On naprawdę coś znaczy w tej kategorii. Nie mogę go już ignorować.

– powiedział Poirier w rozmowie z MMA Junkie.

Chandler to twardziel. Jasne, nie wyglądał najlepiej – miał dobrą pierwszą roundę, obalił Paddy’ego, kontrolował go przy siatce, ale później wyglądał ociężale, jakby miał nogi z ołowiu. Był wyczerpany. Każdy ma swój limit przebiegu i wygląda na to, że Chandler powoli go osiąga. Ale tylko on sam wie, czy to już ten moment.

Chociaż Dustin Poirier nie ukrywa, że nie darzy Chandlera sympatią – sam pokonał go przez poddanie w 2022 roku – to mimo wszystko nie chce odbierać zasług Pimblettowi. Jak sam przyznał, Anglik zrobił dokładnie to, czego nikt się nie spodziewał.

Paddy oddał pierwszą rundę, ale wrócił pełen pewności siebie. Trafiał Chandlera czystymi ciosami, a potem… sam go obalił. Kto miał to na swojej bingo karcie?

– żartował Poirier.

Zajął dominującą pozycję z góry, kontrolował go, rozbijał. To był pokaz siły. Paddy to prawdziwa bestia.

36-letni „Diament” zapowiedział, że jego kolejna walka będzie ostatnią w karierze, więc bezpośrednie starcie z Pimblettem nie wchodzi w grę. Gdyby jednak pozostał aktywnym zawodnikiem, uznałby taką walkę za absolutnie sensowną i atrakcyjną sportowo.

Zamiast tego, Poirier ma inną propozycję.

To już nie jest prospect. To pretendent. Teraz trzeba go traktować na serio. Kolejna walka musi być naprawdę duża. Gamrot? Tsarukyan? Oliveira? Świetne nazwiska. Ale jako fan – dajcie mu Dana Hookera. To byłaby petarda. Dan ma świetną obronę przed obaleniami, będzie stał i wymieniał ciosy. I do tego ta cała otoczka… To byłoby coś.

Paddy Pimblett może więc szykować się na jeszcze większe wyzwania. Teraz nikt już nie powie, że nie należy mu się miejsce w ścisłym topie kategorii lekkiej.

Zobacz także: Awantura za kulisami UFC 314. Pimblett starł się z Covingtonem [WIDEO]

foto: skysports.com | źródło: