Dustin Poirier szczerze o życiu po zakończeniu kariery: „Brakuje mi tego bardziej, niż myślałem. Część mnie umarła”. Legendarny „The Diamond” opowiada o pustce po odejściu z UFC i wyjątkowym pożegnaniu z kibicami.

Dustin Poirier zakończył karierę w idealny sposób – ale to wcale nie znaczy, że było mu łatwo się z tym pogodzić. Po porażce z Maxem Hollowayem w walce o pas BMF na UFC 318 „The Diamond” zostawił rękawice w oktagonie, żegnając się z kibicami w swoim rodzinnym stanie Luizjana. Dziś, kilka miesięcy później, były tymczasowy mistrz UFC przyznaje, że życie bez treningów i rywalizacji nie przyszło mu naturalnie.

Tak, to trudniejsze, niż myślałem.

– powiedział Dustin Poirier w rozmowie z MMA Fighting.

Myślałem, że poczuję ulgę. Że kiedy wreszcie odłożę rękawice i przestanę czuć ciężar tej presji, tego, że ktoś cały czas trenuje, by mnie pokonać… że w końcu odetchnę. Ale to nie przyszło. Może nadal to przetwarzam, może potrzebuję więcej czasu. Bo kiedy przez dwadzieścia lat wstajesz każdego dnia z ogniem, by być lepszym zawodnikiem, a nagle tego nie ma – to pustka jest ogromna.

Poirier przyznał, że mimo oficjalnego zakończenia kariery, ogień w nim nadal się tli.

Wciąż mam w sobie ten ogień. Ale wiem, że to już koniec. Nie mogę już „naprawić rekordu”, nie mogę wyjść i odnieść zwycięstwa, które wszystko naprawia. Zawsze miałem taką możliwość – aż do teraz. Brakuje mi tego bardziej, niż się spodziewałem.

– wyznał „The Diamond”.

Dla Poiriera sport nie był tylko zawodem, ale sposobem na życie. Jak sam mówi, bez codziennych treningów i rutyny dni stały się „zbyt długie”. Dlatego stara się być zajęty – m.in. promując współpracę z marką Bud Light.

Wspólnie z legendarnym announcerem UFC, Brucem Bufferem, Poirier wystąpił w nowej kampanii reklamowej, w której fani mogą wygrać wyjazd na UFC 322 w Madison Square Garden. Podczas nagrań Buffer wspominał moment, gdy ogłaszał nazwisko Poiriera po raz ostatni.

Jestem fanem, a dopiero potem announcerem.

– powiedział Buffer.

Dustin to jeden z moich ulubionych zawodników. Kocham go jako człowieka. To jeden z największych wzorów, jakie miało UFC. Kiedy ogłaszałem jego nazwisko po raz ostatni, miałem łzy w oczach. Wiedziałem, że to koniec pięknej drogi.

Poirier wspominał, że noc jego pożegnania była wyjątkowa — nie tylko dla niego, ale i dla kibiców.

W Luizjanie czułem tę energię. Ludzie nie wychodzili z hali po ostatnim gongu. Wszyscy zostali, by mnie pożegnać. Byłem wdzięczny fanom, UFC i całej ekipie za tę chwilę. To było coś, czego nigdy nie zapomnę.

– powiedział Poirier.

Na pytanie, czy kiedykolwiek wróci do oktagonu, odpowiedział szczerze:

Moja rodzina nie chce, żebym wracał. Pożegnanie było idealne – w domu, przed swoimi ludźmi. Jak mógłbym to przebić? Nigdy nie mów nigdy, ale musiałoby się wydarzyć coś naprawdę wyjątkowego, żebym znowu założył rękawice.

– podsumował.

Kariera Dustina Poiriera to 32 walki w UFC, tytuł tymczasowego mistrza, trzy szanse na pas niekwestionowany, dwie wojny o pas BMF i 15 bonusów za walki wieczoru. To historia jednego z najbardziej widowiskowych zawodników w historii MMA – i człowieka, który zawsze dawał z siebie wszystko.

Zobacz takżeJustin Gaethje szczerze o porażce z Khabibem: „Żaden człowiek na ziemi nie wygrałby z nim tamtego wieczoru”

źródło: MMA Fighting, Bud Light, YouTube / Bruce Buffer | foto: Getty Images