Kolejny raz parzysta odsłona DWCS skupia się bardziej na zawodnikach z USA i okolic. Podobnie było na drugiej odsłonie.

185 lb: Hashem Arkhagha (6-0) vs. AJ Dobson (5-0)

Starcie z kilku względów zagadkowe. Reprezentujący Jordanię, ale pochodzący z Czerkiesji Arkhagha miał olbrzymią wyrwę, jeżeli chodzi o życiorys w MMA. Po walce z grudnia 2012 zaliczył ponad 6-letnią przerwę. Powrócił ekspresowo wygrywający w pierwszych rundach na prestiżowych galach Brave oraz UAE Warriors. Trudno wyciągać dalekosiężnie wnioski z 2 walk w przeciągu 9 lat, ale tworząc zarys „Cavaci” zdaje się on bazować na obszarze stójkowym z uwypukleniem prawej ręki. Świetnie ulokował ją czy to sierpem na twarzy Yuriego Fragi (13-12-1) czy soczystym podbródkowym u Jeremy’ego Smitha (9-7). Rywale niskiej klasy, ale padli jak rażeni piorunem. Wszystko pojedynki Czerkies kończył przed czasem. Za dawnych lat również obalał przeciwników. Jest lekki na nogach, wyprowadza ciosy stosunkowo szybko. Lewa ręka albo jest zalążkiem akcji w postaci prostego albo służy tylko do zamarkowania prawdziwej torpedy, czyli prawicy. Nie boi się wchodzić w wymiany, rzuca to co ma do zaoferowania po czym szybko odskakuje unikając pięści oponenta.

AJ Dobson też nie ma mocnych nazwisk na rozkładzie. Uwagę przykuwa jedynie Kailan Hill (4-2), który za sprawą szybkich nokautów miał swoją szansę na Contender Series w 2019 roku. Dobson podłączył go bardzo niepozorną kombinacją dobijając pod siatką. Też ma tendencję do bijatyki, zdaje się mieć niezłą szczękę, bo były momenty, w których zbierał czy to za amatora czy już na zawodowej ścieżce. Bardzo dużo pracuje kombinacją 1-2, ale też rusza z dużą ekspresją na rywala i zasypuje kanonadą sierpów. Uwagę przykuwa głównie prawy sierp bity z pokaźną mocą. Jest dość zrywny, czujny w defensywnie kopnięć czy uderzeń. Ekspresowo rusza z dobijaniem.

Potencjalnie zapowiada się stójkowa batalia dwóch dość podobnych zawodników. Polujących na prawe rękę, lotnych na nogach potrafiących okazjonalnie skorzystać z parteru. Wróżeniem z fusów byłoby odwoływanie się do kondycji czy zapasów defensywnych. Powinna to być walka na dużej intensywności, energetyczności z bardzo delikatnym wskazaniem na nieco bardziej zimnego w swych poczynaniach Arkhaghę.
Typ – Hashem Arkhagha TKO (55%)

170 lb: Nikolay Veretennikov (9-3) vs. Michael Morales (11-0)

Prawdopodobnie najciekawsza walka na karcie. Nikolay Veretennikov od dłuższego czasu przeplata występy na Fury FC (którego był mistrzem) oraz LFA. Kazach na co dzień mieszkający w USA to specjalista od kopnięć. Wplata je w niemal każdą kombinację szczególnie w formie kopnięcia na korpus w ujęciu frontalnym, okrężnym. Pojedyncze akcje to mocne niskie kopnięcia lub bardziej ekwilibrystyczne obrotówki. Na uwagę zasługuje dążenie w wymianach do złapania tajskiego klinczu i wyprowadzania mocarnych kolan. Karcił w ten sposób wielu rywali, a ostatnio o ich mocy przekonał się Anthony Ivy (8-5).  Są to zdecydowanie najbardziej charakterystyczne cechy Veretennikova. W szachach pięściarskich jest bardziej chaotyczny, obrona czy odskoki wyglądają mniej składnie, ale co do zasady miesza wiele ciosów i na pewno nie jest zawodnikiem czytelnym.

Po drugiej stronie stanie zaledwie 21-letni Ekwadorczyk Michael Morales legitymujący się nieskazitelnym bilansem 11-0. Także jest stójkowym finisherem, ale jak na swój wiek to niezwykle inteligentny zawodnik. Nie podpala się, pracuje dystansem korzystając z warunków fizycznych. Sporo balansuje, markuje ciosy, zmienia ustawienia. Dużo jaba z doskoku, świetnie czuje akcje przejmując inicjatywę ze wstecznego. Pokazał to np. z Ricardo Contento (9-6), gdzie po drobnym kroku do tyłu momentalnie doskoczył z prostym i podbródkowym.  Bije niepozornie, ale celnie. Nie powinien mieć większych problemów kondycyjnych, chyba, że zamęczony parterowo. W stójce jest bardzo wydajny. Nie ma niepotrzebnych uderzeń czy morderczych szarż byle szybciej skończyć.

Typ: Michael Morales decyzją (51%)

145 lb: Steven Nguyen (7-1) vs. Theo Rlayang (5-0)

Nguyen miał już swoją okazję na dołączenie do UFC przez DWCS. W 2019 latającym kolanem znokautował go Aalon Cruz (8-4), który w samym UFC ma bilans 0-2 i dwukrotnie w żenującym stylu przegrał przed czasem w nieco ponad minutę. Późniejsze zwycięstwo nad słabym Jorge Juarezem (5-3) to trochę mało na kolejną szansę, ale jest jak jest. Poprawny zawodnik, ale niewiele więcej. Podstawowe, kompaktowe kombinacje 1-2, dobre tempo prowadzenia walki, niezła kondycja jak na pokaźną aktywność w klatce. Minusem na pewno zapasy defensywne, praca parterowa.
Dysponujący znacznie gorszymi warunkami fizycznymi Theo Rlayang jeszcze do niedawna toczył pojedynki na szczeblu amatorskim. Jest szybki, dobrze asymiluje się do przebiegu walki czy to pozycją czy tempem.  Wycina niskimi kopnięciami niczym drwal, ale jest dość podatny na ciosy. Swego czasu mocno naruszył go Marshall Shermer (Amatorski bilans 6-4).

Walka dziwi o tyle, że kategoria piórkowa w UFC jest wypchana po zęby i jeśli już ją wzmacniać to chciałoby się nazwiska ciut mocniejsze. Okolicznością mocno wpływającą na szansę dla tej dwójki zapewne jest brak problemów natury wizowej czy logistycznej, gdyż obaj są z USA, ale niedosyt pozostaje.

Typ: Steven Nguyen TKO (60%)

125 lb: Kleydson Rodrigues (6-1) vs. Santo Curatolo (6-1)

Nie będę ukrywał, że głównie interesował mnie występ mistrza Cage Warriors Jake’a Hadley’a – pierwotnego rywala Rodriguesa. Finalnie starcie zapowiada się elektryzująco, ponieważ mamy dwóch eksplozywnych, dążących do skończenia walki przed czasem przedstawicieli kategorii muszej.

Curatolo to były mistrz Cage Fury FC. To co go cechuje to ciężkie ręce, 5-krotnie nokautował swoich rywali. Walczy na dużej intensywności, z elementami klinczu, okolicznościowego obijania pod ogrodzeniem. Jak na muszego przystało nie traci czasu na badanie rywala tylko od raz mocno zaczyna. Miesza płaszczyzny, trochę punktowania w stójce, tu profilaktyczne obalenie, brudny boks pod siatką. Wszędzie czuje się pewnie i zapewnia przekrój MMA w klatce. W jedynej przegranej walce z Alberto Trujillo (5-2) dość szybko opadł z sił i w drugiej rundzie znacznie zwolnił, a gwoździem do trumny był potężny cios na korpus, który kompletnie odciął tlen Santo.

Niestety trudno było znaleźć odpowiednio dużo materiału na temat Rodriguesa. Wydaje się on mieć bardzo szybkie ciosy pięściami, dodatkowymi atutami powinien być niezły grappling oraz ubijanie w parterze.

Ze względu na niewystarczające informacje o Kleydsonie w tej walce nie wskazuję faworyta.

 
155 lb: Jacob Rosales (13-6) vs. Victor Martinez (12-4)

Kolejna walka, w której to flaga mogła determinować angaż. Oczywiście nigdy nie można skreślać zawodników, co pokazuje chociażby przykład Chikadze, ale Rosalesa nie tak dawno pokonywał Justin Jaynes (16-8), który z hukiem odbił się od poziomu UFC. Zawodnik jakich wielu. Sporo dystansowania i markowania jabem, niskie kopnięcia i dość przewidywalne kombinacje. Zdecydowanie nie jest też gigantem defensywnym. Podatny na proste, statyczny na nogach, dziurawy. Podobnie jest z zapasami, jednostajne próby.

Victor Martinez to kolejny były mistrz Fury FC (został nim po skandalicznym przerwaniu sędziego). Ma smykałkę do kontr sierpami, ale też duże luki zapaśnicze. Przyzwoicie prezentuje się celność jego ciosów, są dość sprawne, wydają się szybsze niż Rosalesa. Stosunek uderzeń do kopnięć u obu panów jest podobny.

Walka powinna toczyć się głównie w stójce, Jacob wywierając presję i zaganiając Martineza na siatkę może próbować obalać, a przy lichej defensywnie Victora, może to być skuteczna broń, z góry Jacob będzie w stanie kontrolować. Jeżeli spodziewać się skończenia ciosami to raczej na korzyść Rosalesa, gdyż jest bardzo odporny, a wykorzystując przewagę gabarytów może trzymać rywala na końcu swoich pięści i nie nadziewać się na kontry.

Typ: Jacob Rosales decyzja (65%)