W miniony weekend na UFC 249 Francis Ngannou odniósł cenne i szybkie zwycięstwo, przypisując pierwszą porażkę do zawodowego rekordu Jairzinho Rozenstruikowi. Potrzebował do tego zaledwie 20 sekund. Obaj zawodnicy przed galą dopominali się, aby była to walka o tymczasowy pas, na co jednak UFC nie przystało, ale spekulowało się, że ten pojedynek może wyłonić pretendenta do tytułu.
Dla organizacji jednak priorytetowe wydaje się dokończenie trylogii walk Miocic vs. Cormier, ale na razie ten pierwszy nie jest skory do szybkiego doprowadzenia do zamknięcia tej sprawy. Aktualny mistrz zapowiedział, że nie ma zamiaru walczyć w obecnych warunkach pandemii koronawirusa, bez pełnego obozu przygotowawczego i otwarcia jego klubu Strong Style Fight Team w Cleveland w stanie Ohio, gdzie dalej obowiązuje ścisła polityka wyłączenia takich miejsc z gospodarki. Powstaje pytanie – co ostatnia wygrana oznacza dla Ngannou? Wydaje się, że popularny „The Predator” będzie musiał po prostu poczekać na zwycięzcę powyższego starcia, choć tutaj też jest pewne „ale”. Cormier zamierza pojedynkiem z Miocicem pożegnać się z klatką UFC i przejść na emeryturę, póki co może jednak nie dodawajmy kolejnej niewiadomej do tego równania. Bez względu na to, Francuz szacuje, że w takich warunkach może spodziewać się nawet rocznej przerwy.
Szczerze nie wiem, co będzie dalej. Myślę, że pozwolę mojemu managerowi porozmawiać z UFC, zobaczę, jak to będzie i co powiedzą. To bardzo zagmatwane, ponieważ teraz wiemy, że Stipe będzie walczył z „DC”. Pytanie – kiedy? […] Nie wiemy. Muszę poczekać na tę walkę i mieć nadzieję, że zwycięzca nie nabawi się kontuzji lub obrażeń. Wtedy będzie musiał odpocząć, weźmie urlop i wróci po 2-3 miesiącach. Potem pójdzie na obóz treningowy. Tym razem skończę z 9 miesiącami, może rokiem [przerwy]. To w ogóle mi się nie podoba. Nie chcę znowu być w takim położeniu.
Skoro tak, Ngannou musi liczyć na to, że siła nacisku, jaką dysponuje Dana White, podziała na Miocica i wkrótce jego walka z Cormierem dojdzie do skutku. Szef UFC bierze pod uwagę nawet odebranie pasa mistrzowi, jeśli ten zbyt długo będzie zwlekał z jego obroną. Przed walką z Rozenstruikiem Francuz też miał ok. 10,5 miesiąca przerwy i jak widać – nie zardzewiał. Głód walki musi być jednak ogromny – ostatnie cztery pojedynki rozstrzygał na swoją korzyść nokautami w pierwszych rundach, średnio w klatce nie przebywając nawet minuty w pojedynczej walce, a Stipe jest pierwszym zawodnikiem, który przypisał mu porażkę do rekordu w UFC.
Źródło: www.mmajunkie.usatoday.com