Gegard Mousasi jest jednym z tych kilku zawodników UFC w wadze średniej, którym nie podobają się ostatnie decyzje organizacji. Chodzi tutaj głównie o walkę Michaela Bispinga z powracającym Georgesem St-Pierrem, do czego specyficznie nastawieni są również Jacare Souza, Luke Rockhold czy Yoel Romero.

Obecny mistrz Michael Bisping swój pas zdobył na gali UFC 199, gdzie w pierwszej rundzie znokautował Luka Rockholda. Swoją pierwszą obronę stoczył z Danem Hendersonem, którego jednogłośnie wypunktował na pełnym dystansie. W marcu ogłoszony został pojedynek Brytyjczyka z powracającym do klatki Georgesem St-Pierrem, mimo że na przodzie rankingowej stał Yoel Romero.

Mousasi, który już w najbliższą sobotę na gali UFC 210 zawalczy z Chrisem Weidmanem, nie może znieść takich pomysłów. Nie jest zadowolony z organizacji takiej „superwalki”, gdy prawdziwi pretendenci cały czas czekają na swoją szansę. Do tego wszystkiego Holender odniósł się w najnowszej audycji MMA Junkie Radio, portalu MMAJunkie.com:

UFC organizuje walki, które nie mają żadnego sensu. Wcześniej Dan Handerson, teraz GSP. Jeżeli mieliby to zrobić prawidłowo, to Yoel Romero dostałby walkę o pas, Jacare Souza też dostałby szansę, no i ja nie byłbym pomijany. Przez tą jedną walkę [Bisping vs GSP – przyp. red.] to wszystko traci sens, a pierwszy pretendent do walki o pas musi czekać.

W obowiązującym kontrakcie, Gegard Mousasi ma jeszcze jedną walkę – właśnie tą z Weidmanem. Wszystkie podjęte teraz decyzje mogą być kluczowe dla jego kariery. Mousasi dodał jeszcze:

Powiedzmy, że po tej walce muszę ponownie położyć wszystko na szalę aby wygrać, i dopiero wtedy walczyć o pas. To już teraz powinno mieć miejsce, gdyby UFC nie zrobiło tej głupiej walki.

Miejsca i terminu walki Michaela Bispinga i Georgesa St-Pierra jeszcze nie poznaliśmy, jednak prawdopodobną opcją będzie lipcowa numerowana gala.

Foto: Twitter