Georges St-Pierre – jeden z największych mistrzów w historii MMA – zabrał głos po zwycięstwie Islama Makhacheva na UFC 322. „GSP” nie ma wątpliwości: Dagestańczyk zaprezentował mistrzostwo w najczystszej formie, a ci, którzy narzekają na brak fajerwerków, „nie rozumieją sztuki walki”. Słowa legendy padają w momencie, gdy Makhachev umacnia się jako numer jeden P4P po dominacji nad Jackiem Dellą Maddaleną.

Legendarny Georges St-Pierre oglądał ostatni występ Islama Makhacheva z pierwszego rzędu i – jak podkreślił – był świadkiem czegoś absolutnie wyjątkowego.

To było cholernie genialne. Niewiarygodne. Nie sądzę, żeby on w ogóle przyjął cios.

– stwierdził, podkreślając, że zwycięstwo przez decyzję nie odbiera Dagestańczykowi niczego.

Dla GSP krytyka stylu Makhacheva to efekt niezrozumienia tego, czym naprawdę jest walka na najwyższym poziomie:

Ludzie mówią: ‘Ach, decyzja’. Ci, którzy tak mówią, nie znają sztuki walki. Nie rozumieją jej. To była fenomenalna, piekielnie trudna walka – zmienił kategorię wagową i zneutralizował takiego gościa jak Della Maddalena.

Zdaniem St-Pierra jeszcze bardziej dotkliwe od nokautu jest pięć rund kompletnej dominacji, kiedy przegrywający zawodnik nie może tłumaczyć się przypadkiem, błędem czy „jednym ciosem”:

To boli mocniej – wiesz wtedy, że ten gość jest po prostu od ciebie lepszy. To może być dla Delli Maddaleny przebudzenie… albo początek upadku.

Po wygranej na UFC 322 Makhachev został 11. zawodnikiem w historii UFC, który zdobył tytuły w dwóch różnych kategoriach. Zanotował także 16. zwycięstwo z rzędu, wyrównując rekord Andersona Silvy. Jego bilans – 28-1 – tym bardziej robi wrażenie, że jedyna porażka miała miejsce dekadę temu.

Mimo entuzjazmu St-Pierre przestrzega jednak przed mitologizowaniem Makhacheva jako zawodnika „nie do ruszenia”:

Nikt nie jest niezwyciężony. To, że uważam Makhacheva za najlepszego zawodnika P4P, nie znaczy, że zawsze będzie wygrywał. W MMA liczy się to, kto lepiej walczy danego dnia.

Legenda UFC przypomina, że każdy mistrz może trafić na rywala, który stylistycznie sprawi mu problemy – i że właśnie to jest piękno sportu: nieprzewidywalność.

Przed Makhachevem otwiera się teraz lista mocnych pretendentów w wadze półśredniej, a w przyszłości możliwa jest pogoń nawet za trzecim pasem. Jakkolwiek Dagestańczyk poprowadzi swoją karierę, Georges St-Pierre jest przekonany, że jego prime wciąż trwa – i że świat MMA dopiero zaczyna rozumieć skalę jego dominacji.

Zobacz takżeGeorges St-Pierre apeluje do Kamaru Usmana: „Rusz ostatni raz po pas i kończ… na szczycie”

źródło: Kick / Adin Ross