Mimo trudnej sytuacji sportowej i bolesnej porażki na gali UFC Fight Night 256, Gilbert Burns zachowuje pozytywne nastawienie. Brazylijski weteran nie składa broni, choć jego przyszłość w oktagonie staje pod dużym znakiem zapytania.

ZAKŁAD BEZ RYZYKA – każdy do 100 zł – obstawiaj walki MMA na Fortunie!

Gilbert Burns (22-9), były pretendent do tytułu mistrza wagi półśredniej, w minioną sobotę został znokautowany już w pierwszej rundzie przez niepokonanego Michaela Moralesa (18-0). Gala odbyła się w UFC Apex w Las Vegas. Dla 38-letniego zawodnika była to czwarta porażka z rzędu – najdłuższa taka seria w jego karierze. Co więcej, Morales jako pierwszy od 2018 roku pokonał Burnsa przed czasem w pierwszej rundzie i zrobił to najszybciej spośród wszystkich rywali w kategorii do 77 kg.

Pomimo tej trudnej passy, Burns nie traci wiary. W swoim pierwszym oświadczeniu po walce, opublikowanym na Instagramie, zawodnik podziękował za dotychczasową karierę i złożył gratulacje swojemu pogromcy:

„Jestem wdzięczny za tę podróż! Wciąż jestem ogromnie błogosławiony! Oczywiście to nie był wynik, na który liczyłem – zwłaszcza że bardzo ciężko pracowałem przed tą walką. Kto widział, ten wie. Ale takie jest życie i taki jest świat sportów walki. Gratulacje dla Michaela Moralesa – życzę sukcesów jemu i jego zespołowi! Żadnych smutnych historii – jestem wdzięczny za tę piękną drogę i wszystkie lekcje. Bóg jest dobry cały czas! W zwycięstwie i porażce – cała chwała należy do Niego”.

napisał Burns.

Burns, który przez lata uznawany był za jednego z czołowych zawodników wagi półśredniej, nie ogłosił jeszcze decyzji w sprawie dalszej kariery. Jego postawa sugeruje jednak, że nie powiedział jeszcze ostatniego słowa.

Zobacz Także: Topuria nie zamierza dawać Makhachevowi walki o pas, jeśli ten wróci do wagi lekkiej

źródło: Instagram/Gilbert Burns | Foto: UFC.com