Po niedawnej porażce z Kamaru Usmanem, Gilbert Burns już planuje swój powrót do oktagonu.
Gilbert Burns (19-4) zdradził niedawno, iż w swoim kolejnym pojedynku chciałby się zmierzyć z Colbym Covingtonem (16-2). Brazylijczyk ma również na celowniku Stephena Thompsona (16-4) jeżeli nie doszłoby do starcia z „Chaosem”.
Patrząc na ranking, to mogą to być Stephen Thompson nr 2 i Michael Chiesa. Ci trzej faceci, na których walkę czekam z niecierpliwością. Nie obchodzi mnie kolejność. Jeśli powiedzą 'Gilbert, kogo chcesz?’ to będzie to Colby, ale jeśli nie będzie dostępny, to 'Wonderboy’. Jeśli on nie jest dostępny, to Michael Chiesa. Jeśli on nie jest dostępny, to następny dostępny gość. Po prostu chcę tam wrócić. Na pewno muszę być bezpieczny, nie mogę wyjść tam w przyszłym tygodniu, ponieważ jestem zawieszony, i zamierzam to uszanować, ale chcę wrócić tak szybko, jak to możliwe. Tak szybko jak to możliwe. Ja jestem tu po to, żeby zrobić różnicę. Chcę walczyć z każdym w tej dywizji.
stwierdził Burns.
W ostatnich miesiącach plan szefa UFC Danę White’a zakładał, że Covington w następnej kolejności zmierzy się ze swoim niegdyś najlepszym przyjacielem Jorge Masvidalem (35-14). Jednak po tym jak Kamaru Usman (18-1) pokonał Gilberta Burnsa, wygląda na to, że sprawy mogą zmierzać w innym kierunku z możliwym rewanżem pomiędzy „Gamebredem” a panującym mistrzem UFC w wadze półśredniej.
Tak czy inaczej, Gilbert Burns wie, że będzie musiał wypracować sobie drogę powrotną do szansy walki o tytuł UFC. Aby dostać swoją szansę, musiał wygrać sześć walk z rzędu, w tym cztery w wadze półśredniej – i jest gotowy zrobić to ponownie.
Zobacz także: Gleison Tibau jednak nie w KSW. Brazylijczyk podpisał kontrakt z organizacją PFL
źródło: bjpenn.com