Islam Makhachev przyznał, że decyzja o przejściu do dywizji półśredniej powinna była zapaść znacznie wcześniej. Nowy mistrz UFC otwarcie mówi o tym, jak wyniszczające stały się dla niego ostatnie ścinki do limitu 155 funtów.

Islam Makhachev, nowy czempion wagi półśredniej, nie ma już zamiaru oglądać się za siebie. Po dominującym zwycięstwie nad Jackiem Dellą Maddaleną na UFC 322 przyznał, że przejście wyżej było decyzją spóźnioną co najmniej o kilka walk.

W rozmowie z Red Corner MMA wyjaśnił, jak zmieniało się jego podejście do kategorii lekkiej.

Kiedy zaczynałem, marzyłem tylko o wejściu do TOP 15 i walkach z najlepszymi. Potem wskoczyłem do piętnastki, dziesiątki, zdobyłem pas… i zacząłem czuć, że mogę pozwolić sobie na przejście wyżej. Że mogę budować masę w odpowiedni sposób i nie muszę katować się takim ścinaniem.

Podkreślił też, że dopiero debiut w półśredniej uświadomił mu, jak męczące stały się dla jego organizmu próby utrzymania limitu 155 funtów.

W ostatniej walce nie byłem mniejszy. Fizycznie byliśmy na takim samym poziomie. I wtedy trochę pożałowałem, że nie przeszedłem do półśredniej dużo wcześniej. Zbyt długo zmuszałem się do ścinania.

Nie mogło zabraknąć pytania o potencjalny superfight z Ilią Topurią. Makhachev nie ukrywa, że powrót do lekkiej jest scenariuszem mało prawdopodobnym.

Jeśli chodzi o 155, musiałaby to być naprawdę dobra oferta, żebym znowu do tego podchodził. Nie jestem już młody, a każde zbijanie kosztuje mnie coraz więcej zdrowia. To już nie jest tak łatwe jak kiedyś.

Zobacz także:Ilia Topuria ma plan na superfight z Islamem Makhachevem. Bez pasa – za to o miano „najlepszego na świecie”

źródło: Red Corner MMA | foto: Getty Images