Jalin Turner wrócił z emerytury w wielkim stylu. Po efektownym nokaucie Edsona Barbozy na UFC 323 Amerykanin przyznał, że kluczowy wpływ na jego powrót miał… Ian Machado Garry.

Jalin Turner, który jeszcze kilka miesięcy temu rozważał definitywne zakończenie kariery, ponownie uwierzył w siebie po wyjeździe na obóz Irlandczyka przygotowującego się do starcia z Carlosem Pratesem. To właśnie ten wyjazd – jak twierdzi – na nowo rozpalił w nim pasję do MMA.

Podczas konferencji prasowej po UFC 323 Turner nie ukrywał, że atmosfera w zespole Garry’ego odmieniła jego podejście do sportu.

Kiedy pojechałem pomóc Ianowi Garry’emu, to było coś niesamowitego. Jego rodzina, jego sztab, ta energia, miłość, którą wszyscy promieniowali… On śmiał się, żartował, jego syn jest fantastyczny. To pokazało mi nowe światło.

– powiedział Turner.

Powiedzieli mi, żebym odpuścił wszystkie rozpraszacze, bo jestem zbyt dobry, żeby kończyć. I mieli rację.

Turner przyznał, że w trudnych momentach oparciem była dla niego również wiara. Teraz chce iść dalej – krok po kroku, bez presji, ale z przekonaniem, że jeszcze nie powiedział ostatniego słowa.

Cieszę się każdym momentem, każdą walką. Jedno starcie na raz. Jestem ciekawy, jak daleko mogę jeszcze dojść z taką energią i z tą relacją z Bogiem.

Zwycięstwo nad Barbozą przerwało dwie porażki z rzędu i uczyniło Turnera jednym z najgłośniej komentowanych powrotów na UFC 323.

Zobacz takżeCharles Oliveira zapowiada mocny ruch w kolejce do pasa: „Sprzedaję więcej niż oni – to ja powinienem dostać Topurię”

źródło: UFC 323 – konferencja prasowa po gali | foto: sportsnet.ca