Na gorąco po większościowym remisie na UFC 323 Jan Błachowicz opowiedział nam o kulisach walki, przetrwaniu drugiej rundy, aklimatyzacji w Las Vegas i… planach wydania własnej książki. Były mistrz kategorii półciężkiej podkreśla, że wciąż czerpie radość z rywalizacji i nie ma zamiaru niczego nikomu udowadniać.

„Zdrowie dobrze. Nie wiem ile szwów, ale dużo”

Starcie z Bogdanem Guskovem zostawiło na twarzy Jana Błachowicza głęboką pamiątkę – rozcięcie przy oku, które wymagało zszycia zarówno od wewnątrz, jak i na zewnątrz. Polski weteran przyjął jednak temat z właściwym sobie luzem.

Zdrowie dobrze, nie wiem ile szwów szczerze, bo chyba dużo. Wygląda pięknie. Ale takie hej przygodo, nie?

Mimo uszczerbku, „Cieszyński Książę” szybko przeszedł do tego, co najważniejsze – przebiegu gali i samej walki.

Aklimatyzacja? „Było idealnie”

Błachowicz, który od lat powtarza, że Las Vegas potrafi być zdradliwe czasowo, tym razem zaskoczył samego siebie.

Złapałem klimat szybciej niż zwykle. Wszystko było tak, jak miało być. Zero niepokoju, idealny klimat, treningi, nawet wypady w góry. Czułem się rewelacyjnie.

Przyznał także, że nie może porównywać obecnych przygotowań do tych sprzed pięciu czy sześciu lat.

To już nie jest ten Janek. Teraz muszę dużo bardziej słuchać ciała, dostosowywać obciążenia. Ale niczego nie zepsuliśmy.

– powiedział były mistrz w rozmowie z naszą redakcją.

Media Day? Zero presji: „Im mniej mediów, tym mi się lepiej żyje”

Krótka konferencja prasowa przed galą zdziwiła wielu kibiców – kamery ustawiły się niemal wyłącznie przy mistrzowskich zestawieniach.

Sam zawodnik potraktował to jednak jako plus:

Im mniej mediów, tym mi się lepiej żyje. Niczego mi nie brakowało.

„Plan był jak w trzeciej rundzie… ale miałem to odpalić wcześniej”

Błachowicz nie ukrywał, że kluczowa część gameplanu miała wejść w drugiej rundzie – ale wtedy wydarzyło się to, co odwróciło obraz pojedynku.

W drugiej rundzie dostałem w ryja i musiałem przetrwać. Nie widziałem tej prawej ręki. Trafił czysto, byłem w innym świecie.

Polak porównał siłę uderzenia Guskova z innymi zawodnikami elity półciężkiej:

Thiago Santos bił mocniej. On mnie wyłączył bardziej. Guskov mnie podłączył, ale wciąż coś tam kontrolowałem.

Druga runda – walka o przetrwanie: „Bardziej bałem się, że sędzia przerwie przez rozcięcia”

Po nokdaunie Guskov zasypał Polaka serią łokci. Błachowicz przyznał jednak, że wbrew pozorom większym problemem mógł być nie nokaut, a sędziowska decyzja.

Bałem się bardziej, że mnie porozcina tak, że sędzia to przerwie. To mnie martwiło najbardziej.

Dodał również bardzo szczere zdanie:

Jestem naprawdę dumny, że to przetrwałem. I że wyszedłem do trzeciej rundy jak nowy.

Minuta przerwy, która zmieniła wszystko: „Michał mnie poskładał”

To, jak szybko Błachowicz wrócił do siebie przed trzecią rundą, zaskoczyło nawet ekspertów.

Michał Mankiewicz – mój head coach – jak go zobaczyłem, był spokojny, nieprzerażony. I to mnie ustawiło. Ostatnia runda, pięć minut, jedziemy.

Trzecia runda należała do Polaka – i to ona uratowała wynik starcia.

Skrętówka, śmiech i autopilot

W pewnym momencie drugiej rundy Błachowicz próbował skrętówki, co zakończyło się… wymianą uśmiechów z Guskovem.

Nie wiem, co tam się działo. Jak jacyś znawcy od jiu-jitsu będą się wymądrzać, to niech najpierw przyjmą prawego i kilka łokci – wtedy założą skrętówkę.

Co oznacza remis? „Cholera wie”

Do pytania o decyzję punktowych Błachowicz odniósł się krótko:

Nie chce mi się gadać o sędziach.

Za to o przyszłości wypowiedział się otwarcie:

Cholera wie, co to dla mnie oznacza. Mam prawie 43 lata i cieszę się, że mogę się nadal bawić tym sportem. Ja już nic nie muszę, a dotrzymuję tym młodym zawodnikom kroku.

Książka Jana Błachowicza? Tak – w drodze

Największa niespodzianka wywiadu:

Za niedługo wyjdzie moja książka. Sam piszę, tylko ktoś musi ortografię ogarnąć, bo jestem dyslektykiem. Wydanie planowane jest na koniec przyszłego roku.

Londyn w marcu? „Za wcześnie”

Niedawno organizacja UFC ogłosiła powrót na Wyspy Brytyjskie w marcu. Zapytany przez Martynę Celuch były mistrz, czy miałby ochotę tam wejść do klatki, nie pozostawił złudzeń. Błachowicz nie zamierza rzucać się w szybki powrót:

Muszę iść w góry, muszę się pobawić życiem. Za wcześnie na marzec.

O incydencie z Jamahalem Hillem: „Tak się nie robi. A jak chce po męsku, to zapraszam”

O głośny konflikt Jamahala Hilla z Joanną Jędrzejczyk w kontekście plotek o zaczepkach partnerki Amerykanina.

Nie wiem więcej niż Internet. Ale jeśli Hill wyzywa Asię, to tak się nie robi. Jak chce, możemy to załatwić niesportowo. Mam większe doświadczenie tam, gdzie nie ma pana, co mówi ‘stop’.

Podsumowanie? Błachowicz wciąż chce walk – ale po swojemu

Na koniec – klasyczne, pełne luzu zdanie byłego mistrza:

Hej przygodo. Ja się teraz tym po prostu bawię.

Zobacz takżeJan Błachowicz zabiera głos po remisie z Bogdanem Guskovem: „Wrócę”

Więcej w wywiadzie dla naszej redakcji: