Po ponad dekadzie wojen w oktagonie Dustin Poirier zmierza ku końcowi kariery. Przed sobotnią walką o pas BMF z Maxem Hollowayem Amerykanin zdradził, co czuje, jak chce odejść i jak chce być zapamiętany.

ZAKŁAD BEZ RYZYKA – każdy do 100 zł – obstawiaj walki MMA na Fortunie!

Dustin Poirier przed ostatnim tańcem. W sobotę, na UFC 318 w rodzinnej Luizjanie, stoczy swoją pożegnalną walkę z Maxem Hollowayem – i choć na razie nie dopuszcza myśli o emeryturze, wie, że koniec już naprawdę blisko.

Po prostu czuję, że to odpowiedni moment. Nie chcę, żeby ten sport mnie wypluł. Chcę odejść z własnej woli. Nie chcę, żeby to on mnie zakończył.

– powiedział Dustin Poirier na media day.

Dla Poiriera to pożegnanie idealne – walka z legendą, pas BMF na szali, oprawa jak z bajki. Debiutował w UFC w rytmie Lil Wayne’a – teraz raper wyprowadzi go do klatki po raz ostatni.

Zapewnienie rodzinie dobrego życia, spełnienie marzeń, budowanie relacji i firm… a teraz jeszcze wygrana z Hollowayem, pas BMF i powrót do domu bez potrzeby lotu – to byłoby zwieńczenie jak z książki.

Nie ma jednak wątpliwości, że łatwo nie będzie. Poirier traktuje ten pojedynek jako ostatni rozdział sagi, która ciągnie się od ponad dekady.

To nasza trylogia rozciągnięta na 13 lat. Każdy z nas był wtedy kimś innym, każdy raz to była inna walka. Teraz to coś zupełnie nowego. Ale wiem jedno – to będzie wojna.

A jak chciałby zostać zapamiętany?

Chcę, żeby ludzie, widząc moje nazwisko na karcie, wiedzieli, że to będzie bitka. Że dam z siebie wszystko. Że nigdy nie szedłem na skróty. Po prostu wojownik – taki, który zawsze był gotów pójść w ogień.

Poirier – twardziel, który od początku do końca był sobą. Bez kalkulacji. Na pełnej.

Zobacz takżeMax Holloway nie ma wątpliwości: „Dustin Poirier stanie do wymiany w ostatnich sekundach”

źródło: UFC | foto: Peakpx