Tuż po ogłoszeniu pojedynku Joanny Jędrzejczyk z Rose Namajunas, Polska  mistrzyni udzieliła  wywiadu dla naszego partnera sport.pl w którym porusza temat swojego udziału na gali w Gdańsku a także komentuje wybór Namajunas jako swojej rywalki.

Bartłomiej Szypowski: Jeszcze przed swoją ostatnią walką zapowiadałaś, że drugi raz chciałabyś zawalczyć w Nowym Jorku. Dopięłaś swego kolejny raz.

Joanna Jędrzejczyk: – Prywatnie bardzo lubimy się z Daną Whitem [prezydent UFC – przyp. red.] i Seanem Shelbym [matchmaker UFC – przyp. red.], ale gdy przychodzi czas biznesu sympatia schodzi na dalszy plan. Każdy chce postawić na swoim. Wypracowałam sobie już markę i dobre stanowisko negocjacyjne w UFC, co zaowocowało dojściem do porozumienia, z czego jestem bardzo szczęśliwa. Gala UFC 217 w Nowym Jorku będzie wielkim wydarzeniem z trzema walkami o mistrzowski pas.

Negocjacje przeciągały się jednak dość długo. UFC miało wobec Ciebie inne plany?

– Organizacja początkowo miała inne plany. Chciano, abym walczyła na gali w Kanadzie, która się odbyła na początku września lub w Las Vegas w październiku.  Wiele władzom UFC pokrzyżowała wpadka dopingowa Jona Jonesa, bo miałam towarzyszyć mu w Detroit.  Jeszcze jedną propozycję otrzymałam w ostatnim dniu rozmów. Chodziło o udział w gali UFC 219 w Las Vegas, która będzie wielkim hitem. Postanowiłam odmówić, bo tak jak wspominałeś, od dłuższego czasu miałam w planach Nowy Jork. Miejsce i data pasują mi idealnie. Na długość negocjacji wpłynął na pewno fakt, że w tej chwili nie mam managementu, który się tym zajmuje. Robię to sama.

Dlaczego tak mocno zależało im na zaproponowaniu Ci występu w innym miejscu?

– Dana White był mocno zajęty walką Conora McGregora z Floydem Mayweatherem i brakowało komunikacji między nim, a Seanem Shelbym. Wcześniej odbyłam kilka wstępnych rozmów właśnie z Seanem. Nazwałabym to jednak badaniem wspólnych oczekiwań. UFC jest wielką firmą i na zestawienie gal wpływ ma wiele czynników. Gdy w końcu usiadłam do rozmów z Daną, to dogadałam się w dwie minuty. Spojrzeliśmy na siebie, wymieniliśmy kilka zdań i było po sprawie. Zdziwiony Sean powiedział: „Dana w 13 walkach w Nowym Jorku damy aż trzy o pas? Nie starczy nam kolejnych na resztę wydarzeń w pay-per-view”. Odpowiedział, że „jestem dla nich ważna i moje zdanie musi zostać wzięte pod uwagę, a z obsadą reszty gal sobie poradzą”.

Tematu gali w Polsce, która odbędzie się 22 października w Gdańsku nie było?

– Nie było nawet rozmowy o występie w Polce. Ktoś może spróbować mi zarzucić, że wybrałam galę w Nowym Jorku ze względów finansowych. Nie tym się kierowałam. Gdy mówiłam, że chcę tam walczyć, nie wiedziałam o planowaniu walki wieczoru z udziałem słynnego Georgesa St-Pierra. Z drugiej strony nikt nie wie, jak jego powrót po długiej przerwie wpłynie na sprzedaż pay-per-view. Mało kto wie, ale w Nowym Jorku podatek jest osiem procent wyższy i wielu zawodników unika tu pojedynków. 11 lat reprezentowałam nasz kraj na arenie międzynarodowej dokładając do tego biznesu. Lubię planować swoją przyszłość i taki miałam plan. Myślę, że zasłużyłam na drugą walkę w legendarnej hali Madison Square Garden. Jestem poważnym graczem.

Twoją rywalką będzie Rose Namajunas, która w zeszłym roku zaliczyła wpadkę z Karoliną Kowalkiewicz. Jesteś zadowolona z tego wyboru?

– Od dłuższego czasu słyszałam, że może być moją rywalką, ale się tym nie przejmowałam. Nigdy nie wybieram sobie przeciwniczek. Nigdy w karierze tego nie robiłam. Zawsze koncentruje się, aby zrobić krok w przód i być jeszcze lepszą zawodniczką. Muszę się do tej walki przygotować jeszcze lepiej niż do ostatniej. Obóz Rose ma jeszcze więcej materiału do analiz mojego stylu. W ten sposób wyrażam szacunek do swoich rywalek. W dodatku Namajunas zalicza się do niewygodnych przeciwniczek. Bardzo dobrze się rusza, jej praca na nogach jest świetna, do tego dokłada znakomite wyczucie w parterze, bo właśnie w tej płaszczyźnie często kończy walki. Zgadza się, że przegrała z Kowalkiewicz, ale wszystkie zawodniczki zaliczają wpadki. Zdominowałam dywizję. Druga w rankingu Claudia Gadelha przegrywa tylko ze mną. To się wszystko zapętla, dlatego warto dać szanse innym.

Namajunas już zaczepiała Cię w mediach. Chyba za sobą nie przepadacie?

– Na pewno dojdzie do jakiejś wymiany zdań, głębokiego spojrzenia w oczy, ale na końcu liczy się tylko postawa sportowa. Rozliczenie będzie w oktagonie. To nie jest oznaka braku szacunku. Każdy w inny sposób nastraja się na walkę. Każdy ma swoje limity. Zaczepki Rose? Ona jest bardzo specyficzną osobą.  Myślę, że ona sama nie wie czego chce w życiu. Spotkaliśmy się. Było w porządku, a ona potem zaczęła mówić dziwne rzeczy w mediach. Jest dziwną osobą. Koleżankami nie będziemy, bo nadajemy na innych falach. Zupełnie inaczej jest w przypadku Valerie Letourneau, z którą, mimo pojedynku, złapałam świetne relacje.

Kiedyś wspomniałaś mi, że Namajunas zostanie mistrzynią UFC.

– To prawda, ale nie za mojej kadencji. Ja nie oddam pasa nikomu. Nie jestem butna, ani arogancka. Mam świadomość, że w sporcie wszystko się może zdarzyć. Tylko ja tę ryzyko minimalizuje z każdym treningiem. To robiłam przez całe życie.