Joaquin Buckley nie zamierza ustępować miejsca Islamowi Makhachevowi w wyścigu po pas wagi półśredniej. Według niego to właśnie on, a nie były mistrz kategorii lekkiej, powinien być kolejnym pretendentem.

ZAKŁAD BEZ RYZYKA – każdy do 100 zł – obstawiaj walki MMA na Fortunie!

W sobotę podczas UFC Atlanta Joaquin Buckley zmierzy się z Kamaru Usmanem w walce wieczoru. „New Mansa” pozostaje niepokonany w kategorii półśredniej i ma za sobą efektowne zwycięstwa nad Colbym Covingtonem i Stephenem Thompsonem. W jego oczach wygrana nad byłym mistrzem musi skutkować walką o pas.

Gdy tylko pokonam Kamaru Usmana, czas na tytuł.

– powiedział Joaquin Buckley w programie Buck What You Heard.

Nie ma nikogo, kto robi to, co ja. 15 walk w UFC w pięć lat, zero porażek w półśredniej, nokauty na wszystkich sklasyfikowanych rywalach. Usman będzie czwartym. Nie ma dyskusji – po tej wygranej jesteśmy następni.

Choć UFC planuje zestawić Jacka Dellę Maddalenę z Islamem Makhachevem, Buckley podważa sens takiego starcia.

To nie jest wielka walka.

– stwierdził.

Islam musi poczekać. Ja jestem największym zagrożeniem dla niego. On nie przewróci mnie, nie podda, nie ma opcji, by stanął ze mną w stójce. Jeśli chce wyzwania, to jestem nim ja. A jeśli jakimś cudem zdobędzie ten pas, to zaraz go odda. Bo wie, że nie jest naturalnym półśrednim. I wie, że przede mną ucieknie.

„New Mansa” zaznacza jednak, że nie lekceważy nadchodzącego rywala i spodziewa się wielkiej wojny w oktagonie.

Z Usmanem są tylko dwa scenariusze: albo go nokautuję, albo robimy walkę wieczoru – zapowiedział. – Mam do niego szacunek, był mistrzem, pewnie trenuje jak zawsze. Ale jeśli nie, to 14 czerwca zostanie znokautowany.

Zobacz takżeUFC Atlanta – karta walk. Gdzie i jak oglądać?

źródło: Buck What You Heard / YouTube