Była to jedna z najbardziej brutalnych rywalizacji w historii UFC – i jak się okazuje, emocje towarzyszące jej kulminacyjnym momentom były jak najbardziej prawdziwe. Jon Jones wrócił wspomnieniami do swoich walk z Danielem Cormierem i ujawnił, jak bardzo wpłynęły one na jego życie.

ZAKŁAD BEZ RYZYKA – każdy do 100 zł – obstawiaj walki MMA na Fortunie!

Jon Jones przyznaje, że walka to dla niego przede wszystkim praca – ale w przypadku Daniela Cormiera wszystko było osobiste. Rywalizacja z dwukrotnym olimpijczykiem nie tylko wydobyła z niego to, co najgorsze, ale też odcisnęła piętno na jego psychice.

Daniel Cormier i ja… przysięgam, że on mnie postarzył w pewien sposób.

– powiedział Jones w rozmowie z Vic Blends na YouTube.

Zwykle walczę z miłości. Kocham ten dar, tę możliwość, fanów, pieniądze – wszystko. Ale z Cormierem po raz pierwszy pojawiła się nienawiść. Nie wyobrażałem sobie, że mógłbym z nim przegrać. Pamiętam, że zrobiłem dodatkowy trening w Boże Narodzenie tylko dlatego, że tak bardzo go nienawidziłem i nie mogłem dopuścić do porażki. To mnie napędzało do zwycięstwa, ale nie chcę już nigdy działać z taką energią.

Jones nie ma wątpliwości, że emocje były odwzajemnione – Cormier wielokrotnie publicznie mówił o swojej niechęci do rywala. Według Jonesa, ich rywalizacja „zabrała im kilka lat życia”.

Wiem, że on czuł to samo. Słyszałem, jak mówił w wywiadach: „szczerze nienawidziłem Jona Jonesa”. To był stresujący okres. Ten obóz przygotowawczy kosztował nas dużo i prawdopodobnie skrócił nam życie.

– dodał.

Jednym z najbardziej znanych momentów tej rywalizacji była przypadkowo wyemitowana kłótnia podczas wywiadu dla ESPN, kiedy obaj myśleli, że kamery są już wyłączone.

Powiedziałem mu wtedy, że go zabiję, i naprawdę miałem to na myśli.

– wspominał Jones.

On pytał: „jesteś obok?” Ja odpowiadałem: „tak, obok. Nadal tam jesteś, p*zdusiu?”. On: „tak, nadal tu jestem. Chciałbym móc ci napluć w twarz”. A ja na to: „jeśli to zrobisz, zabiję cię”.

Jones i Cormier walczyli ze sobą dwa razy – pierwszy pojedynek wygrał Jones decyzją, drugi zakończył się nokautem, ale został zmieniony na no-contest po wpadce dopingowej „Bonesa”. Pomimo sukcesów, były mistrz kategorii półciężkiej przyznaje, że tamten czas odcisnął na nim piętno.

Spotkaliśmy się kiedyś na ulicy i dzięki Bogu, że byli tam nasi ludzie, którzy nas rozdzielili. To jedyny zawodnik, z którym naprawdę mógłbym się bić na ulicy.

– przyznał Jones.

A potem faktycznie się pobiliśmy – w lobby MGM Grand, przed naszą walką. Z Cormierem to było „on sight”. Gdziekolwiek, kiedykolwiek.

Mimo że Daniel Cormier zdobył tytuły w dwóch kategoriach wagowych i trafił do Galerii Sław UFC, Jones nie wspomina tamtej rywalizacji z sentymentem.

Dobrze się to oglądało. Ale nie było fajnie w tym uczestniczyć.

– zakończył.

Zobacz także: Zwolennicy Jona Jonesa zakładają własną petycję w obronie mistrza. Liczba podpisów, póki co, nie powala

źródło: YouTube / Vic Blends | foto: ESPN