Choć był zapaśnikiem NCAA Division I i mierzył się nawet z Jordanem Burroughsem, Justin Gaethje w MMA niemal całkowicie porzucił zapasy. „The Highlight” wyjaśnił, dlaczego jego styl walki przeszedł tak radykalną przemianę.

Wielu kibiców postrzega Justina Gaethje przede wszystkim jako jednego z najefektowniejszych stójkowiczów w historii UFC, zapominając, że jego fundamentem od zawsze były zapasy. Amerykanin przez lata rywalizował na najwyższym poziomie akademickim, jednak w oktagonie z tych umiejętności korzysta zaskakująco rzadko – jego jedyne skuteczne obalenie w UFC miał miejsce… dopiero w jedenastej walce, na gali UFC 286.

Pochodzę ze środowiska zapaśniczego, ale nie używam tego tak często, jak można by się spodziewać.

– przyznał Gaethje w mediach społecznościowych.

To słuszna krytyka. Pewnie mogłem próbować wdrażać to częściej na początku kariery. Nigdy wcześniej nie byłem strikerem, ale zakochałem się w tej części sportu.

Zawsze byłem najlepszy w bronieniu się przed obaleniami.

– dodał.

W zapasach mamy siedmiominutowe pojedynki, a w UFC walczymy 25 minut. Po siedmiu minutach zapasów byłem wykończony, więc nie zamierzam ryzykować, że padnę ze zmęczenia i dostanę łomot tylko dlatego, że chciałem zapasy wymusić. W taki sposób nigdy nie przegram.

W innym z dawnych wywiadów Gaethje nie ukrywał też bardziej pragmatycznego podejścia:

Robię to dla pieniędzy. Gdybym bazował głównie na zapasach, nigdy nie płaciliby mi tyle, co teraz.

Amerykanin buduje dziś swoją markę na brutalnym, widowiskowym stylu. Liczy, że to właśnie dzięki niemu wywalczy szansę na walkę o pas z Ilią Topurią w pierwszej połowie 2026 roku.

Zobacz także: Deiveson Figueiredo cudem uniknął tragedii. Samochód byłego mistrza UFC zniszczony po dachowaniu

źródło: UFC, X / Justin Gaethje | foto: Josh Hedges/Zuffa LLC/Zuffa LLC via Getty Images

POWIĄZANE ARTYKUŁYWIĘCEJ OD AUTORA