Khamzat Chimaev uważa, że Gilbert Burns nie jest dla niego prawdziwym wyzwaniem. „Borz” wolałby zmierzyć się ze zwycięzcą walki Covington vs. Masvidal.
Khamzat Chimaev (10-0) swój ostatni pojedynek stoczył na gali UFC 267, gdzie poddał Jinglianga Li (18-7), a teraz mówi się o tym, iż kolejnym przeciwnikiem „Borza” będzie Gilbert Burns (20-4). Walka nie została jednak zakontraktowana, ale jeśli do niej dojdzie, Chimaev nie sądzi, że potrwa ona zbyt długo, ponieważ twierdzi, że Brazylijczyk nie jest dla niego wyzwaniem.
Te wszystkie liczby nic nie znaczą. Jeśli mam być szczery, to nie widzę w nim prawdziwego wyzwania. Zobaczymy. W walce wszystko może się zdarzyć, ale ja jak zwykle jestem pewny siebie. Myślę, że po prostu zmiażdżę go swoimi umiejętnościami i siłą. Tak to czuję. On może czuć się inaczej, ale ja pójdę tam i zrobię to, co zrobiłem ostatnim razem.
Khamzat Chimaev mówi, że jeśli wygra swoją następną walkę, to planuje zmierzyć się ze zwycięzcą pojedynku Covington vs. Masvidal. Nie jest pewien, kto wygra ten pojedynek, ale wie, iż jeśli uda mu się go wygrać, to zapewni sobie starcie o pas z Kamaru Usmanem (20-1).
Nie obchodzi mnie, który z nich wygra. Teraz walczę z Burnsem, a potem po pokonaniu Burnsa, mam nadzieję, że zawalczę ze zwycięzcą pary Masvidal-Covington, bo wygląda na to, że Usman ma kontuzję ręki i potrzebuje czasu na powrót do zdrowia. Mam nadzieję, że szybko dojdzie do siebie. Ja też czekam na tego gościa. Nie mogę się doczekać walki z nim. Ale na razie myślę, że zwycięzca naszej walki z Gilbertem zawalczy ze zwycięzcą walki Masvidal-Covington o tytuł tymczasowy lub po prostu o miejsce pretendenta nr 1. Wtedy Usman powinien wrócić i będziemy z nim walczyć.
stwierdził Chimaev.