Początki dywizji kobiecej w KSW nie były łatwe. Wielu fanów nie chciało wręcz oglądać walk kobiet i odrzucało taką myśli, że kiedyś panie będą bić się w małych rękawicach na największych galach w Polsce i na świecie.
Być może właśnie ten sceptycyzm wielu osób stępił zmysł matchmakerski KSW odpowiedzialny za wyszukiwanie znakomitych i przyszłościowych zawodniczek, bo jak się okazuje, organizacja nie była od początku przekonana choćby do osoby Joanny Jędrzejczyk.
Joanna, goszcząca u Łukasza Jurkowskiego w jego autorskim programie Jurasówka na Newonce Radio, przyznała, że kontrakt z KSW dość długo czekał na stole bez podpisu, bo ona sama już wtedy miała w głowie tylko jedno: walczyć z najlepszymi i dla najlepszej organizacji na świecie, czyli UFC. Jednocześnie podkreśliła, że nie była zadowolona słysząc komentarze o tym, że w turnieju kobiet KSW, w którym wyłoniono pierwszą mistrzynię tej organizacji, walczą najlepsze i najmocniejsze Polki.
Ludzie nie wiedzą, że gdzieś tam jest JJ, która jest najlepsza. Ja nawet w którymś momencie, gdy mówiłam już, że nie chcę podpisać tego kontraktu, to chciałam tam iść. Mówiłam: dawajcie mi to, ja nawet za darmo tam pójdę, pokażę się. Ja wtedy chciałam pokazać się Polsce, pokazać, że jest taka JJ, która jest najlepsza. No i faktycznie, bardzo długo leżał ten kontrakt i czekał, ale ja czułam, że jestem przeznaczona do większych rzeczy.
powiedziała Joanna, na co Łukasz Jurkowski opowiedział krótką anegdotkę:
KSW to są moje ziomki, ale wiesz [oni] powiedzieli, że może nie naciskali zbyt mocno, bo nie bardzo wierzyli – i tu będzie mała szpileczka – nie bardzo wierzyli w to, że Joanna Jędrzejczyk będzie tak wielką gwiazdą. I powiem ci, że podobnie zrezygnowali, jakoś rok wcześniej z innej zawodniczki.
Jak się okazuje, KSW kilka lat temu odrzuciło możliwość podpisania kontraktu z inną późniejszą mistrzynią UFC, Rondą Rousey.
Kiedyś Krzysiek Wiłkomirski, nasz judoka, Olimpijczyk, proponował KSW pewną dziewczynę z Florydy, która dobrze sobie radziła sobie w judo na Igrzyskach Olimpijskich, miała dwa zwycięstwa, wszystkie poniżej minuty, przed czasem, przez balachę, a ta pani nazywała się… Ronda Rousey. Wiłkomirski mówił: dajcie jej szansę w KSW, zobaczycie że to jest dobra dziewczyna i cholera… też nie chcieli za bardzo.
zakończył Juras.
Żałujecie, że Rondy i Asi nie zobaczyliśmy w KSW?
źródło: Jurasówka