Marcus McGhee wskakuje na wielką scenę. Starcie z Petrem Yanem to dla niego nie tylko szansa, ale test, który chce zdać w swoim stylu: kończąc przeciwnika.
ZAKŁAD BEZ RYZYKA – każdy do 100 zł – obstawiaj walki MMA na Fortunie!
Marcus McGhee nie ukrywał zaskoczenia, gdy UFC zaproponowało mu walkę z byłym mistrzem i numerem 3 w rankingu wagi koguciej.
Jak można nie być zaskoczonym w takiej sytuacji? Dopiero co wszedłem do UFC.
– przyznał w rozmowie z Just Scrap Radio.
Wygrywam, jestem w serii zwycięstw, ale to nadal duży przeskok. Nie mogłem odmówić. Chcę się sprawdzić, chcę być aktywny.
Choć Rosjanin znany jest z powolnych początków, McGhee nie sądzi, by tym razem oddał mu inicjatywę.
Trzy rundy to co innego niż pięć. On wie, że nie może przegrać pierwszej rundy, więc spodziewam się szybkiego tempa od początku.
– zapowiedział Amerykanin.
Z pełną świadomością roli underdoga, McGhee nie zmienia podejścia: szuka nokautu.
Moim stylem jest kończenie przeciwników. Po co miałbym to zmieniać?
– mówi.
Będę celował, będę snajperem. Czy go skończę? Nie wiem. Ale taki mam plan.
Ewentualne zwycięstwo z byłym mistrzem wyniosłoby go w okolice czołowej trójki kategorii, ale sam zawodnik tonuje nastroje.
Nie sądzę, żebym od razu był w grze o pas. Cory Sandhagen zasługuje na walkę o tytuł. Pokonanie Petra Yana to wielka rzecz, ale to jeszcze nie wystarczy.
Marcus McGhee błyskawicznie przebił się do czołówki wagi koguciej UFC, wygrywając wszystkie cztery walki w największej organizacji na świecie. Amerykanin zadebiutował w UFC w kwietniu 2023 roku, gdzie efektownie poddał Journeya Newsona duszeniem zza pleców. Następnie posłał na deski JP Buysa i Gastona Bolanosa, prezentując swój agresywny, stójkowy styl. W listopadzie 2024 roku dopisał najcenniejsze zwycięstwo w karierze, pokonując jednogłośną decyzją solidnego Jonathana Martineza na UFC 309. Amerykanin znany jest przede wszystkim z mocnego uderzenia i ofensywnego nastawienia.
Zobacz także: UFC Abu Dhabi – karta walk. Gdzie i jak oglądać?
źródło: Just Scrap Radio