Marek Samociuk, po awansie do półfinału turnieju wagi ciężkiej RIZIN, ocenił szanse Arkadiusza Wrzoska w walce o mistrzostwo KSW. Jego zdaniem Polak ma realne argumenty, by zdetronizować Phila De Friesa.
ZAKŁAD BEZ RYZYKA – każdy do 100 zł – obstawiaj walki MMA na Fortunie!
14 czerwca kibice mieszanych sztuk walki będą świadkami świetnie zapowiadającego się starcia. Arkadiusz Wrzosek (6-0) stanie do pojedynku o pas mistrza KSW w kategorii ciężkiej, a jego rywalem będzie dominator tej dywizji – Phil De Fries (26-6). Wrzosek, zawodnik z bogatym doświadczeniem w K-1, ma zmierzyć się z jednym z najlepszych grapplerów w Europie.
W ocenie Marka Samociuka, który sam ma za sobą znakomity występ w japońskiej organizacji RIZIN, Wrzosek może mieć w tej walce przewagę – o ile narzuci swoją grę.
Wierzę bardzo w Arka, wiem, że to wygra. Zanim Phil pójdzie po te nogi, to myślę, że Arek pójdzie po jego głowę. To jest bardzo ciekawa walka. Arek nie jest ogólnie w sportach walki od wczoraj, on ma duże – jakby to powiedzieć – bogactwo z K-1. On jest takim zawodnikiem, że bije się bardziej stójkowo. W MMA sobie coraz lepiej radzi, umie się obronić przed obaleniem i wydaje mi się, że tutaj musi tylko zrobić dobrą taktykę na De Friesa i narzucić swoją grę
– stwierdził Samociuk w rozmowie z naszą redakcją.
Wrzosek w swojej karierze mierzył się już z topowymi zawodnikami, a w MMA rozwija się w szybkim tempie. Zdaniem Samociuka kluczowe będzie to, jak poradzi sobie z presją i czy będzie w stanie zatrzymać próby sprowadzenia walki do parteru przez De Friesa.
Sam Marek Samociuk (8-4) znajduje się obecnie na fali wznoszącej. W miniony weekend odniósł najcenniejsze zwycięstwo w karierze, pokonując Daniela Jamesa w ćwierćfinale turnieju wagi ciężkiej RIZIN. Dzięki temu awansował do półfinału prestiżowych zawodów i coraz głośniej mówi się o jego potencjale na międzynarodowej scenie MMA. Seria czterech zwycięstw bez porażki i sukcesy na japońskim rynku mogą otworzyć mu drzwi do globalnej kariery.
Foto: KSW, FEN MMA
Zobacz także: Pudzianowski pod ostrzałem. Martin Lewandowski staje w jego obronie