Współwłaściciel KSW, Martin Lewandowski, w wywiadzie dla naszego partnera Sport.pl opowiada o globalnym rynku MMA, nowych twarzach w jego organizacji i wielu innych ciekawych kwestiach świata MMA.

Lewandowski zapytany o przyszłość Mameda Khalidova, odpowiedział:

Do niedawna były trzy opcje: albo zakończy karierę, albo będzie zawodnikiem federacji KSW lub ACB. Teraz wyszliśmy z nową propozycją. Mamed jest historią KSW, naszą największą gwiazdą, a zarazem przyjacielem. Dlatego zrobiliśmy małe ustępstwo, aby równocześnie był zawodnikiem KSW i ACB. W Polsce walczyłby w KSW, a za granicą dla ACB. Mamed jest silnie związany ze swoją rodzimą organizacją, a my to rozumiemy. Liczę, że jego przyszłość wyjaśni się w ciągu kilku najbliższych dni.

Poruszono również temat zatrudnienia Tomasza Oświęcimskiego i o kontrowersjach jakie ten ruch wzbudził w środowisku:

Jak walczył Marcin Najman, Przemysław Saleta, czy debiutował Pudzian, to też było dużo lamentu. Ale dzięki temu więcej się o nas mówi. Trafiamy do szerszych kręgów, niż tylko do ludzi z branży MMA. Naszym celem jest promocja MMA wśród wszystkich warstw społecznych i przedstawienie tego sportu, jako pełnoprawnej dyscypliny, która być może kiedyś zagości nawet na igrzyskach olimpijskich… bo takie prace już trwają.

Martin opowiedział także o planach angażu Artura Szpilki:

Jest bardzo duża szansa, że w 2018 roku zobaczymy go w klatce. Jak mnie zaczął obserwować na Twitterze, to już poczułem, że coś się święci (śmiech). Spotkaliśmy się i bardzo konkretnie pogadaliśmy. Kiedy by mógł zadebiutować, z kim, jak się czuje w innych płaszczyznach niż stójka, a także za ile pieniędzy by wszedł do klatki. Nie mamy podpisanej umowy, ale czuję, że u nas powalczy. To tak jak było z Damianem Janikowskim. Rozmawiałem z nim cztery lata przed debiutem w MMA. Ale czułem, że w końcu do nas trafi. Podobnie mam teraz ze Szpilką. Chociaż liczę, że nie będzie mnie trzymał aż tyle czasu, co Damian (śmiech). Szpila w grudniu ma mieć walkę z Krzysztofem Zimnochem. Ona nam dużo powie.

Współwłaściciel KSW wspomniał także jak widzi swoją organizację w kontekście globalnego rynku MMA:

Jesteśmy drudzy lub trzeci, zależy co bierzemy pod uwagę. Jeśli chodzi o rozpoznawalność marki, tu jesteśmy za UFC. Biorąc pod uwagę sprzedaż PPV – jesteśmy numerem dwa, ale w tym roku chyba nawet numerem 1. Pod względem frekwencji to jesteśmy zdecydowanymi liderami – Zrobiliśmy bowiem większą galę niż kiedykolwiek udało się to zrobić UFC. W Polsce tu chyba już nikt nie ma złudzeń, że jesteśmy niekwestionowanymi „numer 1” biorąc również pod uwagę ofensywę UFC w Polsce. Dzisiejsze MMA powstało dzięki UFC. Dana White podbił już chyba wszystkie kontynenty. Nie da rady już ich doścignąć. Nie mam też jednak ambicji,. UFC działa na rynku, który jest znacznie liczniejszy, PPV jest normą, a sport częścią stylu życia. Jest to po prostu znacznie bardziej chłonny sportowo rynek. Wydaję mi się, że już minął mit o UFC. Oni mają taki przemiał i produkują tyle gal, że nie mogą mieć samych topowych zawodników. Najlepszym tego przykładem jest fakt, że chcieli nasze gwiazdy. Składali oferty Mamedowi, Materli, ale żaden z nich nie podpisał z nimi kontraktu. Nasza kontrpropozycja okazała się atrakcyjniejsza. Poza tym pamiętajmy, że prawie wszystkie znaczące nazwiska, które walczyły lub walczą w UFC, to zawodnicy po KSW.

Padło również pytanie o lokalnego konkurenta jaki jest organizacja FEN:

Nie są dla nas żadną konkurencją. Oni są lata świetlne od nas.Po pierwsze, prawie każdy polski zawodnik MMA chce trafić do KSW. Po drugie, FEN jest jak chińska podróbka KSW, nie obrażając Chińczyków. My też się wzorujemy na najlepszych, kiedyś na Pride, Nie jesteśmy jednak niesmaczną czyjąś kopią, tak jak niektóre polskie organizacje. My inspirujemy się najlepszymi, ale robimy to po swojemu.

Cały wywiad do przeczytania na Sport.pl