W najbliższy weekend do klatki największej organizacji MMA na świecie po raz pierwszy wejdzie Mateusz Gamrot. Polak stanie w szranki z Gruzinem, Guramem Kutateladze.
Pierwotnie rywalem reprezentującego barwy Czerwonego Smoka oraz American Top Team zawodnika miał być rosyjski „Snajper”, Magomed Mustafaev. Niestety, fighter wypadł z tego pojedynku, natomiast amerykańska organizacja stanęła na wysokości zadania, znajdując Polakowi zastępstwo, w osobie debiutującego pod szyldem UFC, Gurama Kutateladze.
Zobacz także: „To mocny rywal, ma groźną stójkę” – Mateusz Gamrot przed debiutem w UFC
Wcześniej Mateusz Gamrot z powodzeniem toczył boje w największej polskiej organizacji – KSW, gdzie zapisał się, jako pierwszy podwójny mistrz. Wiadomo, iż produkcje tejże federacji reprezentują bardzo wysoki poziom. Pomijając kwestie sportowe, to czy w przypadku amerykańskiego giganta standardy aż tak bardzo odstają od tych, z którymi 29-latek miał wcześniej styczność? O tym „Gamer” opowiedział w wywiadzie udzielonym naszemu portalowi.
UFC nie bez powodu jest nazywane Ligą Mistrzów. Tutaj od samego początku jesteśmy prowadzeni za rękę, jest trzech, czterech ludzi przydzielonych do każdego zawodnika, którzy za niego odpowiadają i naprawdę dużo pomagają. Mamy też ten UFC Performance Institute, gdzie pomagają fighterom – oczywiście jeżeli ktoś chce. Przynoszą posiłki, dają dietę, pomagają przy zbijaniu wagi, potem przy 'naładowaniu się’, więc czuć, że my jesteśmy dla nich, a oni dla nas. Jest świetnie. (…) W KSW też był bardzo duży standard i wysokie progi, także ja jestem już do tego przyzwyczajony. Nawet ludzie odpowiedzialni za zdjęcia, czy promocję walki byli zaskoczeni moją aktywnością, ponieważ byłem już z tym zaznajomiony. KSW robi bardzo duże produkcje, dlatego już wiedziałem, jak to wygląda od środka.
W związku z tym, że pojedynek z udziałem Gamrota zwieńczy kartę wstępną tego eventu, wydarzenie to będzie w całości transmitowane na antenach Polsatu.