mmajunkie.com

Pogrom, deklasacja, missmatch. Tak można w skrócie opisać starcie Maxa Hollowaya z Brianem Ortegą. Temu drugiemu nie można odmówić serca i tytanowej szczęki, reszta argumentów  była po stronie aktualnego mistrza który w fenomenalny sposób obronił swój pas mistrzowski.

 

W swoim stylu rozpoczął ten pojedynek mistrz. Holloway wyprzedzał ciosami Ortegę, z sekundy na sekundę był szybszy, bił z większą częstotliwością, po każdej akcji mądrze wycofywał się eliminując opcję kontry. Na półtorej minuty przed końcem Ortega spróbował obalenia, jednak Holoway wybronił tę próbę. „Błogosławiony” do końca rundy kontrolował jej przebieg. Bił ciosami prostymi, wyprzedzał ataki Ortegi.

Kolejna runda obnażyła braki stójkowe Ortegi. Holoway precyzyjnie trafiał każdym ciosem, przepuszczał ciosy pretendenta i oddawał jeszcze mocniej na kontrze. Twarz „T-city” zalała się krwią. Max doskonale balansował unikając ciosów pretendenta wpuszczając go w swoją grę. Holloway trafiał pełnymi kombinacjami, każdy cios dochodził do celu.

Na początku trzeciej rundy Ortega wszedł w mocną wymianę w której trafił kilkukrotnie Holowaya co  otworzyło mu drogę do obalenia. Ortega spróbował zajść za plecy, jednak Holloway szybko wstał. Ortega zaczął trafiać Maxa, zdołał zamknąć rywala na siatce szukając haczenia. Holloway bez problemu jednak wrócił do walki w dystansie i kontynuował dzieło zniszczenia.

W czwartej rundzie Holloway przyspieszył trafiając serią kilkunastu ciosów na szczękę Ortegi, jednak ten mimo wszystko stał dalej. Ortega spróbował przykleić się do Hollowaya i obalić, jednak „Błogosławiony” bez problemu rozerwał klincz. Pod lewym okiem Ortegi pojawiła się ogromna opuchlizna.

W przerwie między czwartą a piąta rundą, lekarz przerwał pojedynek z powodu ogromnej opuchlizny pod lewym okiem Ortegi.

Dla Hollowaya była to trzynasta z rzędu wygrana w UFC i druga obrona pasa mistrzowskiego. Ortega poniósł pierwszą w karierze porażkę.