Michał Materla, były mistrz wagi średniej KSW, serce organizacji i ulubieniec publiczności, przesiedział w areszcie ponad pół roku, a proces w jego sprawie nadal pozostaje na etapie postępowania przygotowawczego, a zatem prokuratura nie sformułowała jeszcze nawet aktu oskarżenia.

Michał w wszystkich rozmowach, jakie przeprowadził dotąd po wyjściu z aresztu podkreśla, iż nie ma nic wspólnego ze sprawą, w którą mieszają go organy ścigania. Czeka na uniewinnienie, ale… no właśnie, jak sam mówi, jego niewinność może tu paradoksalnie mieć marginalne znaczenie:

„Boję się sytuacji politycznej, nie wiem, w którą to stronę pójdzie.”

przyznaje zawodnik w wywiadzie dla portalu weszło.com i kontynuuje:

„Byłem przecież tyle miesięcy w zakładzie karnym na podstawie jakiejś wyimaginowanej sytuacji. Stworzonej na potrzebę prokuratury, która chce zrobić sobie pijar. Myślę, że pewne osoby zrobią teraz wszystko, żebym został przedstawiony w świetle, w którym one chcą mnie zobaczyć. Tym bardziej, że już w czasie mojej odsiadki dopuszczono się różnych kłamstw, oszczerstw i manipulacji. Tylko po to, żeby przetrzymać mnie w więzieniu jak najdłużej.”

Zarzuty przeciwko Materli są poważne: udział w zorganizowanej grupie przestępczej o charakterze zbrojnym, która miała handlować narkotykami i papierosami na ogromną skalę. A co tak naprawdę prokuratura ma w ręku przeciwko Michałowi? On sam twierdzi, że w zasadzie nic, poza poszlakami:

„Najśmieszniejsze w tym wszystkim jest to, że ten informator – który aspiruje do tego, żeby być koronnym – zeznał, że dał jakiejś osobie X środki odurzające, a X przekazał je mnie. Z tym że on tego nie widział. Powiedział, że rozliczałem się bezpośrednio z X. Mało tego, zeznał, że pracowałem na bramce w lokalu, w którym nigdy nie byłem. Że stałem w Kołobrzegu. W mieście, w którym byłem może ze 2-3 razy w życiu. To nie zostało w ogóle zweryfikowane.”

A oto interesujący fragment wywiadu z Materlą o sposobach wydobywania zeznań i zbierania dowodów, z jakimi spotkał się w ciągu ostatnich miesięcy:

Konsekwentnie odmawiałeś składania wyjaśnień, nie współpracowałeś. Dlaczego?
Bo nie mam nic wspólnego z tą sprawą. Jak zobaczyłem zarzuty, które przedstawiono mi w domu, powiedziałem: „to jakaś farsa, jadę tam i zaraz wracam”. Przeciągnęło się prawie do ośmiu miesięcy…

Wasze zdjęcie z kolegami z podpisem „omerta”, sugeruje, że coś jednak wiesz o sprawie.
Na treningu żeśmy sobie zrobili foto i tyle. Na zasadzie żartu, tak to powinno zostać odebrane. Muszę mieć do tego wszystkiego dystans.

Próbowano wymusić na tobie wyjaśnienia? Niekoniecznie paralizatorem, ale np. agresją słowną?
Wydaje mi się, że cała ta sytuacja, że zostałem zamknięty na oddziale dla niebezpiecznych, dużo tutaj mówi. Chcieli mnie złamać psychicznie. Mało tego. Nie tylko mnie tam zamknęli,  ale i próbowali rozsiewać plotki, że sobie nie radze i zostałem świadkiem.

Czyli, że poszedłeś na współpracę?
Tak. To oczywiście była kolejna wielka intryga policji.

Chodziło o to, żeby zdyskredytować cię w oczach osadzonych?
Tak było na początku. Farsa.

A w oczach sądu?
Też.

W jaki sposób?
Kiedy zbliżał się okres trzech miesięcy i kolejna rozprawa odnośnie przedłużenia sankcji, jeden ze skruszonych przestępców zeznał, że mu groziłem.

Jak?
Że mu nie daruję.

Co to za skruszony przestępca?
To człowiek, który siedzi za podwójny gwałt ze szczególnym okrucieństwem i mówi wszystko, zawsze, jak jakaś sprawa utyka w martwym punkcie. Taki rezerwowy świadek poznańskiej policji, angażowany po to, żeby przedstawić opinii publicznej bądź sądowi daną sytuację tak, jak chce tego prokuratura. Nagle się znajduje i wszystko wie. Tam było m.in. przy sprawie Ewy Tylman. To on zeznał, że Adam Z. zwierzył mu się w sieczkarni, że faktycznie zabił dziewczynę. Okazało się to oczywiście absolutną nieprawdą, bo nawet nie było takiej sytuacji, żeby oni razem obok siebie siedzieli.

Mówisz o tym ze złością.
Bo denerwuje mnie, że u nas ludzie, którzy za wszelką cenę chcą się wybielić uważani są za wyrocznie. A wystarczy spojrzeć na historię. Ile razy okazywało się, że albo się mylili, albo pomawiali innych z zemsty.

Zeznania tego konkretnego koronnego bardzo ci zaszkodziły?
Nie można było z tego postawić zarzutów, ale w oczach sądu wyglądało to nieciekawie. I to mimo to, że mój adwokat od razu wystosował pismo do zakładu karnego z pytaniem, czy był jakiś incydent. Oczywiście nie było, nie mieliśmy nawet możliwości spotkania. Gdziekolwiek, w jakikolwiek sposób. Z tego względu, że ma status świadka koronnego, po więzieniu porusza się w obecności czterech wyspecjalizowanych strażników, tak zwanych gisów. To taka antyterrorystyczna jednostka wewnętrzna. Wszystkie korytarze, cały oddział jest zamykany, kiedy ktoś taki idzie. No ale papier wszystko przyjmie.

Michał ma zakaz opuszczania kraju i musi meldować się na miejscowej komendzie policji cztery razy w tygodniu.

Cały wywiad na Weszło.com przeczytacie TUTAJ.

 

źródło: weszlo.com