Michael Morales nie owija w bawełnę. Mimo że przed nim najważniejsza walka w karierze, Ekwadorczyk już teraz wyznacza sobie ambitne cele – zdobycie mistrzowskiego pasa UFC i… brutalne rozliczenie z Ianem Machado Garrym.
ZAKŁAD BEZ RYZYKA – każdy do 100 zł – obstawiaj walki MMA na Fortunie!
W ten weekend podczas gali UFC Fight Night 256 w Las Vegas, niepokonany Michael Morales (17-0) zmierzy się w walce wieczoru z byłym pretendentem do tytułu Gilbertem Burnsem (22-8). To pierwsza tak duża scena dla młodego zawodnika z Ekwadoru – i jak sam podkreśla, jest gotowy dać z siebie wszystko. Jednak jego ambicje sięgają znacznie dalej. Opowiedział o tym na konferencji prasowej przed galą.
Prosiłem wiele razy o walkę z Garrym. Teraz, kiedy jest w TOP 10, może być trudno ją dostać, ale nadal tego chcę. Chcę go na*ebać. Mimo że już przegrał, UFC dalej widzi w nim perspektywicznego zawodnika. On też chce mierzyć się z najlepszymi, tak jak ja. Jeśli tylko nadarzy się okazja, biorę tę walkę w ciemno.
powiedział Morales.
Chociaż deklaracje wobec Irlandczyka są mocne, Morales nie traci koncentracji przed nadchodzącym starciem z Burnsem. Brazylijczyk, mimo trzech porażek z rzędu, wciąż pozostaje w jego oczach zawodnikiem najwyższej klasy.
To, że jestem niepokonany, nie wywiera na mnie presji. Wręcz przeciwnie – motywuje mnie, by pracować jeszcze ciężej. W klatce wszystko może się wydarzyć. Burns to głodny zwycięstwa lew, który walczy o przetrwanie w UFC. Ja natomiast walczę, by wspinać się w rankingu i zbliżyć się do pasa. Oboje potrzebujemy tej wygranej.
dodał.
Już na weekend dowiemy się czy szansa na pojedynek Morales-Garry jest możliwa. Najpierw jednak Ekwadorczyk musi uporać się z Gilbertem Burnsem.
Zobacz Także: Garry chce walki o pas. Jest natomiast jedno „ale”…
źródło: MMA Junkie/Youtube | foto: UFC, BBC