Na Marcina Tyburę czeka kolejny sprawdzian w zawodowej karierze. Na UFC 251 skrzyżuje rękawice z niepokonanym dotychczas mołdawskim „King Kongiem” – Alexandrem Romanovem.
W związku ze światową pandemią, Marcin Tybura na okres przygotowawczy nie był w stanie wylecieć do Stanów Zjednoczonych, gdzie trenował do swojego ostatniego pojedynku w Syndicate MMA, ulokowanym w Las Vegas. Tym razem 34-latek postawił na jeden z najlepszych klubów w Polsce, a mianowicie poznański Ankos. Wybór gymu wydaje się być bardzo racjonalny i sam „Tybur” jest nim zadowolony.
Jest tutaj bardzo dobry skład zawodników wagi ciężkiej oraz świetny trener – Andrzej Kościelski, który będzie w moim narożniku na tej walce. Dostanie się na Yas Island jest nieco skomplikowane. 30 czerwca lecimy do Londynu, tam przejdziemy badania na koronawirusa, a później 3 lipca, wyczarterowanym samolotem lecimy do Abu Dhabi. Przewożą nas na wyspę i już nie możemy jej opuszczać do samej walki.
Rywalem Marcina będzie niepokonany do tej pory Alexander Romanov. Mimo, że dla Mołdawianina będzie to debiut w amerykańskiej organizacji, z pewnością nie można go lekceważyć. Polak zapytany przez portal z Uniejowa, pokusił się o krótką analizę oponenta.
Mój przeciwnik ma bardzo agresywny, zapaśniczy styl. Lubi skracać dystans, wchodzić w klincz i z niego pracować. Na pewno jest silny i ma dobrą kondycję. Tym bardziej Ankos, gdzie zapasy stoją na bardzo wysokim poziomie jest dobrym miejscem na przygotowanie się do tej walki.
Dla Tybury będzie to już 11 starcie dla UFC, dlatego jedyne co nam pozostało, to życzyć mu powodzenia!
Zobacz także: Oficjalnie: Sierpniowa gala UFC w Dublinie odwołana
Źródło: uniejow.net.pl