Już za niecałe dwa tygodnie odbędzie się ostatnia gala KSW w tym roku. Bez wątpienia jest to jedno z najbardziej wyczekiwanych wydarzeń na polskiej scenie MMA. Największym zainteresowaniem cieszy się walka wieczoru, w której zmierzą Tomasz Narkun (15-2) oraz Mamed Khalidov (34-5-2).
Będzie to rewanż za starcie na gali KSW 42. Walka stała na bardzo wysokim poziomie. Przez dwie rundy była widoczna przewaga Khalidova, który szachował rywala w stójce. W trzeciej odsłonie tego starcia po piekielnie mocnych bombach wypuszczanych przez „Żyrafę” reprezentant Berkut Arachion Olsztyn obalił swojego rywala. Po tej akcji mistrz wagi półciężkiej zapiął trójkąt tym samym poddając oponenta. Według Narkuna w pojedynku najważniejszy jest efekt końcowy, a nie jej przebieg.
Nieważny jest przebieg całej walki, ważny jest efekt. Nie ma dla mnie znaczenia, czy będzie to nokaut, czy będzie to poddanie. Najważniejsze, żeby moja ręka znalazła się w górze. Ja nie czułem dominacji Mameda w pierwszej walce, nie czułem, żeby prowadził ten pojedynek. To była po prostu dobra bitka. Oczywiście czułem ogromną radość. Były to dla mnie wielkie chwile, które zostaną ze mną do końca życia. Ten moment na zawsze zmienił moje życie. Chcę poczuć to raz jeszcze i myślę, że 1 grudnia uda mi się postawić przysłowiową kropkę nad „i”.
stwierdził.
„Żyrafa” wielokrotnie twierdził, że zdobycie pasa i walka z Khalidovem zaliczały się do jego dziecięcych marzeń. Sam twierdzi, że czuje się spełnionym człowiekiem po tej walce.
Gdy miałem kilkanaście lat z zapartym tchem oglądałem to, co działo się w KSW. Jako mały chłopiec układałem sobie w głowie plan do realizacji — chciałem zostać mistrzem i pokonać Mameda. W tamtym momencie wydawało się to mało realne, może nawet śmieszne, ale ja w to wierzyłem. Po zakończeniu pierwszej walki wszystko się zmieniło. Osiągnąłem coś, o czym marzyłem w dzieciństwie. Możesz się śmiać, ale to była moja droga życiowa, którą podążałem. Dzisiaj mogę powiedzieć, że jestem szczęśliwym człowiekiem.
powiedział.
Dla reprezentanta Berserker’s Team Szczecin będzie to już drugi rewanż. W 2015 roku z udało mu się zrewanżować w starciu Goranem Reljicem (16-8) zdobywając tytuł czempiona w dywizji półciężkiej. Sam zdaje sobie sprawę ze musi być jeszcze lepiej przygotowany niż w pierwszym pojedynku.
Muszę wskoczyć na jeszcze wyższy poziom. Poznałem już Mameda w klatce i wiem, czego mogę się po nim spodziewać. To była bezcenna lekcja. Nie pozwolę się zaskoczyć po raz kolejny. Będę starał się narzucić swoją grę od początku do końca pojedynku. A kto wie, co ja zrobię? Może zaskoczę obaleniem w pierwszych sekundach? Może będę chciał poddać po raz kolejny trójkątnym duszeniem? Chcę, żeby mówili o mnie „król rewanżów” i tak będą mówili już po następnej walce. Jesteśmy wystarczająco zwariowani i nieszablonowi, że po pierwszym ciosie na pewno zacznie się wojna na wyniszczenie. Wygra silniejszy, wygra bardziej zdeterminowany, wygra po prostu lepszy. Patrząc na przebieg pierwszej walki możemy być spokojni, że tym razem również będzie ciekawie, niezwykle emocjonująco i nie można spuszczać wzroku nawet na sekundę.
dodał.
Od ponad roku Narkun nie bronił swojego mistrzowskiego pasa. Można wnioskować, że to Wagner Prado (15-3) może być kolejnym pretendentem do tytułu czempiona wagi półciężkiej federacji KSW. Zapytany o kwestie ewentualnych rywali odpowiedział:
Różnym osobnikom się przyglądam, ale pamiętajmy, że to wszystko zmienia się jak w kalejdoskopie. Do MMA staram się podchodzić ze spokojną i chłodną głową. Na wiele spraw nie mamy wpływu. Będę gotowy na każdego pretendenta.
Niezaprzeczalnie emocje w związku z tą konfrontacją będą rosły każdego dnia. Gala KSW 46 odbędzie się 1 grudnia w Gliwicach.
źródło: polsatsport.pl