Po kilku dniach od KSW 86, Sebastian Przybysz wydał bardzo obszerne oświadczenie, w którym odniósł się do wszystkich bieżących spraw. Jak sam przyznaje – najbardziej zabolało go stwierdzenie, iż „powinien cieszyć się z tego faulu, bo nie przegrał”.
Choć od gali we Wrocławiu minęło już trochę czasu, emocje wciąż nie opadają. Przypominając – w walce wieczoru Jakub Wikłacz zmierzył się z Sebastianem Przybyszem. Choć większość pojedynku przebiegała pod dyktando mistrza, w czwartej rundzie nieco się zapomniał i w ferworze walki wyprowadził mocne, nielegalne kopnięcie, które doprowadziło do decyzji technicznej, po której mimo wszystko zachował trofeum.
Oprócz samego starcia, bardzo dużo działo się również poza samą klatką. Tuż po zakończonym wydarzeniu jeden z właścicieli organizacji Martin Lewandowski w mocnych słowach odniósł się do protestu, który złożył sztab Przybysza, co wywołało w sieci falę komentarzy. Koniec końców pismo zostało rozpatrzone negatywnie, o czym oficjalnie mogliśmy przeczytać wtorkowego wieczoru.
Zobacz także: „Frajerski numer!” – szef KSW mocno o menadżerze Przybysza
Teraz do wszystkich wyżej przytoczonych sytuacji odniósł się sam główny zainteresowany. Za pośrednictwem swoich mediów społecznościowych wydał bardzo obszerne oświadczenie.
„Cześć wszystkim,
Chciałbym w końcu odnieść się do sobotniej walki. Na wstępie dziękuje za wszystkie życzenia szybkiego powrotu do zdrowia. W tym momencie czeka mnie parę tygodni przerwy.
Jest mi bardzo przykro, że tak się wszystko skończyło. Jako sportowca boli mnie stwierdzenie, że powinienem cieszyć się z tego faulu bo nie przegrałem.
Mój narożnik został zwyzywany od frajerów, a ja nazwany symulantem. Z walki pamiętam tylko fragmenty. Nie słyszałem też co krzyczy mój narożnik po faulu. Dopiero po walce dowiedziałem się, że Kacper Formela krzyczał „nie rób z siebie bohatera”. Faktycznie, „frajerskie” zachowanie.
Gdy byłem w szpitalu mój sztab złożył oficjalny protest. Sędzia główny KSW Tomasz Bronder powiedział, że według niego powinno dojść do dyskwalifikacji. Odpowiedziałem, że nie tak chce wygrywać pojedynki i jeśli protest zostanie rozpatrzony pozytywnie to automatycznie proszę o zwakowanie pasa.
Obecnie wiemy już, że mimo błędów proceduralnych protest został odrzucony. Sędzia główny zmienił też swoje zdanie by nie podważyć kolegi. Ostatecznie to ja skończyłem z problemami zdrowotnymi i opluty przez ludzi dookoła. Wchodząc do klatki liczę się ze stratą zdrowia, jednak nie w taki sposób.
Spotykam się z wieloma komentarzami, że „kopnięcie trafiło w rękę i to nic takiego”. Kopnięcie trafiło w moją głowę zahaczając o rękę co zaskutkowało wycięciem z mojej pamięci ostatnich chwil z walki, a także złamaniem ręki. Co by było z moją głową gdybym choć trochę nie zasłonił się przed kopnięciem? Czy wtedy faul stałby się intencjonalny?
Naprawdę brakuje mi słów by opisać to co czuje w środku. Jestem zły na siebie, że ten pojedynek tak się potoczył. Nielegalną akcją zabrano mi szansę dokończenia pojedynku.
Teraz czeka mnie dłuższa przerwa ale obiecuje, że nie powiedziałem ostatniego słowa.”
napisał za pośrednictwem swojego Instagrama.
Źródło: Instagram/Sebastian Przybysz, fot. KSW