– Jeśli o mnie chodzi, to raczej rzadko kiedy idę w jakieś medialne przepychanki. Zawsze powtarzam, że to klatka zweryfikuje wszystko. Aczkolwiek wszystko zawsze jest uzależnione od sytuacji – mówi portalowi Inthecage.pl Natalia Baczyńska, która już na gali KSW 73 zmierzy się z Karoliną Owczarz.
Kamil Piłaszewicz: Tym razem mam okazję pomówić w wywiadzie z zawodniczką, która po ośmiu walkach ma na koncie sześć wygranych, w tym mającą za sobą debiut w KSW. Zacznę bardzo oryginalnie, więc… Co słychać u Natalii Baczyńskiej?
Natalia Baczyńska: U mnie standardowo… Treningi, treningi i brak czasu na cokolwiek, czyli przygotowania do nadchodzącej walki idą pełną parą.
Jako, że w ostatniej konfrontacji z Sarą Luzar-Smajić była nie jednogłośna decyzja sędziów, to jak z perspektywy czasu patrzy pani na wynik tamtejszej konfrontacji?
– Patrząc na tę walkę z perspektywy czasu myślę, że przegrałam ją na własne życzenie. Nie odnoszę się tu do decyzji sędziowskiej, bo to nie moja rola. Chodzi mi o to, że zbyt wiele w niej było zachowawczości z mojej strony. Jednak moja praca, poziom jako zawodniczki MMA stale się podnosi. W ostatnim czasie wiele się zmieniło w moim stylu walki i to sprawdzało się w tamtym starciu, jednak zabrakło jednego ważnego elementu do wykonania z mojej strony. Myślę, że właśnie to, co mam na myśli zaważyło na werdykcie. Wiem, co muszę poprawić na przyszłość i na tym się skupiam.
Z biegiem czasu łatwiej, a może paradoksalnie trudniej pogodzić się z tego typu werdyktem?
– MMA jest na tyle przekrojową dyscypliną, że tu naprawdę może zdarzyć się wszystko. Porażki się trafiają. Ważne by wyciągać z tego wnioski do dalszej pracy. Przegrywając swoją pierwszą zawodową walkę w karierze, powiedziałam sobie, że nigdy więcej nie chcę znaleźć się po przegranej stronie. Przez dłuższy czas, bo przez następnych sześć walk zawodowych, udawało mi się tego dokonywać. Jednak zawsze z tyłu głowy miałam, że może nadejść moment, kiedy będzie trzeba uznać wyższość rywala i tak też stało przy ostatnim pojedynku. Wchodząc do organizacji KSW wiedziałam, że poprzeczka będzie stawiana coraz wyżej i wyżej, tzn. że walki będą coraz trudniejsze z coraz bardziej wymagającymi rywalkami. Wiąże się to z tym, że ryzyko porażki staje się coraz większe. Jednak jak mówię, najważniejsze jest, by wyciągać wnioski z ewentualnej porażki, zostawić myśli z nią związane i robić dalej swoją robotę.
Kiedy oglądała pani ostatnią konfrontację wspomnianej Chorwatki, to jakie emocje, przemyślenia się zrodziły?
– Ciężko mi odpowiedzieć na to pytanie. Zawsze oglądając walki kobiet moje emocje są na wysokim poziomie, bo to trochę tak jakbym sama była w klatce. Jeśli chodzi o tę ostatnią walkę dziewczyn, oglądając, skupiałam się bardziej na tym, jak radzą sobie w aspektach technicznych. Mam na myśli wyłapanie mocnych i słabych stron obu fighterek, bo przecież potencjalnie, oczywiście w zależności od biegu wydarzeń, mogą to być moje przeciwniczki.
Dopytuję, gdyż wielu ekspertów, w tym Krzysztof Soszyński stoi na stanowisku, że to reprezentantka UFD Gym bardziej przegrała ten pojedynek niż Polka go wygrała. Rzeczywiście tak jest?
– Myślę, że jest w tym stwierdzeniu sporo prawdy. Sara chyba niepotrzebnie chciała prowadzić pojedynek w stójce, gdzie jednak dominowała Czerwińska. Mocna stójka Polki, ciasno wyprowadzone uderzenia sprawiły, że to nasza rodaczka była wyraźnie górą w Kielcach. Z biegiem walki, kiedy Smajić zdecydowała się na sprowadzenia, wyglądało to nieźle. Trzecia runda już chyba była wyraźnie dla niej, i chyba tam, czyli w zapasach i grapplingu trzeba było szukać rozwiązania. Gdyby od pierwszej rundy zaczęła intensywniejszą pracę zapaśniczą, myślę że ich konfrontacja mogłaby się skończyć inaczej.
Zakładając, że w tej konfrontacji zwycięży pani nad Karoliną Owczarz, to później konfrontacja z Emilią Czerwińską będzie wchodzić w grę?
– Tak naprawdę to nie mi o tym decydować. Uważam, że taki scenariusz może wchodzić w grę, szczególnie teraz, czyli na etapie budowania kobiecej dywizji w federacji. Aczkolwiek to już wszystko jest zależne od włodarzy KSW. Jak na razie skupiam się na najbliższej walce, a co będzie potem, czas pokaże.
Być może jest już jakieś inne upatrzone nazwisko odnośnie do konfrontowania się w klatce federacji KSW?
– Tak naprawdę to nie mam upatrzonych jakichś konkretnych nazwisk… Daleko mi też do wybierania sobie przeciwniczek. Chciałabym po prostu dawać jak najlepsze walki, czyli dające możliwość rozwoju i pozwalające na wspinanie się do góry, jeśli chodzi o moją karierę. Karierę, która się tak naprawdę dopiero zaczyna.
Dopytuję, gdyż do tej pory w pani karierze było tak, że przyszła porażka w debiucie, później seria sześciu wygranych i znowu przegrana, więc czyżby teraz zapowiadała nam się znowu cała seria triumfów?
– Tego zapewnić nie mogę choć bardzo bym chciała. (uśmiech) Zdaję sobie sprawę z tego, że poziom walk staje się coraz wyższy. Do federacji takiej jak KSW nie trafia się z przypadku, więc z każdym kolejnym pojedynkiem stawiana poprzeczka jest zawieszana coraz wyżej. Jak będzie wyglądał mój rekord za kilka walk? Tego nie wiem. Wiem tyle, że z każdą konfrontacją i każdymi przygotowaniami wiele się uczę. Jest jeszcze sporo rzeczy w moim MMA, które można poprawić, a to napawa optymizmem. Co będzie dalej, czas pokaże. Po prostu robię swoje bez oglądania się na rekord.
Skupiając się już wyłącznie na najbliższej konfrontacji, to jak zrodził się pomysł starcia właśnie z Karoliną Owczarz?
– Tak naprawdę, z tego co wiem, inicjatywa walki wyszła ze strony Karoliny. Tak jak wcześniej już mówiłam, nie mam raczej upatrzonych rywalek. Chociaż nie ukrywam, że lata temu, tj. kiedy bycie zawodniczką federacji takiej jak KSW, jeszcze było moim marzeniem, zawsze miałam w głowie starcie właśnie z Karoliną. Teraz staje się to realne. Myślę, że będzie to ciekawy pojedynek.
Popularna „Owca” była jedyną zaproponowaną rywalką?
– Tak jak już mówiłam wcześniej, inicjatywa walki wyszła ze strony Karoliny. Temat narodził się chyba jeszcze przed moją walką ze Smajić. Po prostu zgodziłam się na to starcie, a innych rozmów nie było.
Jak wyglądają treningi wraz ze sparingami pod taką rywalkę jak Owczarz?
– Jak pod każdą inną walkę… Jest ciężko, dużo nowych aspektów technicznych. Jednak ja to lubię, tak naprawdę w przygotowaniach do walki zawsze najwięcej się uczę. Im jest ciężej, tym mam większą satysfakcję z przepracowanego okresu przygotowawczego. Najbliższa walka, czyli ta która odbędzie się 20 sierpnia na warszawskim Torwarze, będzie moją piątą konfrontacją odbytą na przestrzeni nieco ponad roku. W tym czasie moje MMA bardzo się zmieniło. Każda walka, każde przygotowania wiele wniosły do mojej aktualnej dyspozycji, zarówno w elementach technicznych, jak i fizycznych, mentalnych.
Które ze sparingpartnerek w największym stopniu pomagają pani w przygotowaniach?
– Jeśli chodzi o przygotowania do najbliższej walki, to sparuję głównie z chłopakami z mojego klubu. To właśnie koledzy z Contendera obijają mnie najbardziej! (uśmiech) W ostatnim okresie przy okazji wyjazdu udało mi się popracować sparingowo również z Basią Grabowską. Jednak z innymi dziewczynami rzadko udaje mi się coś podziałać.
Wiele zawodniczek niejednokrotnie idzie w medialną wymianę, przepychankę z Karoliną. A jak na konfrontacje z nią zapatruje się właśnie Natalia Baczyńska?
– Jeśli o mnie chodzi, to raczej rzadko kiedy idę w jakieś medialne przepychanki. Zawsze powtarzam, że to klatka zweryfikuje wszystko. Aczkolwiek wszystko zawsze jest uzależnione od sytuacji. Jeśli ktoś zamierzałby „medialnie mnie napaść”, raczej nie zostałabym dłużna.
Karolina to nadal medialna gwiazda, która odnajduje się w MMA, czy zawodniczka z medialną przeszłością?
– Jej kariera sportowa przecież jeszcze się nie skończyła, więc wszystko jest do wykreowania. Nie mnie to oceniać. To chyba bardziej pytanie do kibiców. Na pewno nie można umniejszać jej, że nie jest zawodniczką, chociażby przez wzgląd na jej przeszłość bokserską.
Jakie czynniki sprawiają, że to właśnie obok pani nazwiska po tym starciu będzie znajdować się okienko „WIN” na Sherdogu?
– Nie będę przed walką zdradzać sowich mocnych stron! (śmiech) Niech walka pokaże kto jest lepszy.
W jaki sposób zakończy się właśnie ta konfrontacja? Nie, żebym pytał, co oznaczać u bukmacherów w związku z pani pojedynkiem… (śmiech)
– Myślę, że może to być bardzo przekrojowa walka. Natomiast jeżeli chodzi o wynik walki, zostawmy małą zagwozdkę dla kibiców. (uśmiech)
Patrząc, że tylko raz wygrała pani przez nokaut, a aż pięciokrotnie przez decyzje, w tym czterokrotnie przez jednogłośne, to właśnie to wskazanie wydaje się najbardziej oczywiste względem grania u bukmacherów typu na walkę Owczarz vs Baczyńska?
– Tak jak już mówiłam, dzięki każdej walce uczę się coraz więcej. Jest tak, ponieważ coraz bardziej zaczynam wykorzystywać swoje atuty w walce, dzięki czemu może wiele się wydarzyć. Walki kobiet często odbywają się w pełnym wymiarze czasu, chociażby z tego względu, że nie mamy jednak tak ciężkich rąk jak mężczyźni, więc tych widowiskowych nokautów jest stosunkowo mniej. Jak zakończy się nasz pojedynek? Zobaczymy.
Swoją drogą, to jak zrodził się pomysł, by wystąpić właśnie na warszawskiej gali na Torwarze?
– Dostałam taką propozycję, a że lubię się bić, to brałam w ciemno! (śmiech)
Patrząc po rozpisce i tym, jakie nazwiska jeszcze obok starcia pani z Karoliną Owczarz się znajdują, to możemy powiedzieć, że szykuje się nam gala roku?
– Zobaczymy jakie walki będą na następnych wydarzeniach. Jednak jak na razie ta gala wydaje się triumfować.
Nawet biorąc pod uwagę, jakie rozpiski i jakie emocje były kolejno na radomskiej i toruńskiej gali KSW?
– Myślę, że tak. W walce wieczoru nadchodzącej gali czekają nas na pewno bardzo duże emocje.
Jak Natalia Baczyńska chciałaby zostać zapamiętana przez kibiców po swym najbliższym występie?
– Chyba jako mocna perspektywiczna zawodniczka, która może jeszcze namieszać w tym sporcie.
Rozmawiał: Kamil Piłaszewicz, zagranie.com