Justyna Haba niedawno zszokowała środowisko MMA w Polsce, ponieważ zdecydowała, iż kończy karierę. Polka w rozmowie z Arturem Mazurem dla portalu sportowefakty.wp.pl zdradziła kulisy tej decyzji.

Justyna Haba (3-1) swój ostatni pojedynek stoczyła na gali KSW 56, gdzie przez jednogłośną decyzję sędziów pokonała Karolinę Owczarz (4-1). Wydawało się, że po tym zwycięstwie kariera Haby nabierze rozpędu, ale 1 lipca Polka opublikowała wpis, w którym wyznała, iż kończy swoją przygodę z MMA.

Justyna Haba udzieliła wywiadu Arturowi Mazurowi dla portalu sportowefakty.wp.pl, w którym zdradziła kulisy zakończenia kariery. Polka wyznała, iż wpływ na jej decyzję miały finanse, brak czasu na życie osobiste i ciągłe kontuzje.

Ta decyzja dojrzewała we mnie co najmniej kilka miesięcy. Myślałam, że ogłoszę ją już po wygranej z Karoliną. Miałam się przygotowywać trzy miesiące, a wyszło aż osiem. Mój organizm był bardzo wyeksploatowany, dlatego po pokonaniu Karoliny kontuzje zaczęły wychodzić jedna po drugiej. Nie byłam w stanie rozpocząć przygotowań do kolejnej walki. Zaczynałam treningi, a po tygodniu czy dwóch nie byłam w stanie pracować na maksymalnych obrotach.

Wstawałam, jadłam śniadanie, wrzucałam jakiś post, jechałam do Tarnowa. A tam rozgrzewka, trening właściwy i powrót do domu. Najczęściej jadłam w aucie na kolanach. Po powrocie zajmowałam się klientkami, bo pracuję jako kosmetyczka i makijażystka. A wieczorem czekał mnie drugi trening już na miejscu, rozciąganie i przygotowywanie posiłków na kolejne dni. I tak codziennie. Nie miałam czasu na życie (…)

powiedziała Haba.

Całą sytuację w rozmowie z Arturem Mazurem skomentował dyrektor sportowy KSW Wojsław Rysiewski.

Od dłuższego czasu prowadziliśmy rozmowy ze sztabem Justyny. Spodziewaliśmy się, że wszystko pójdzie w kierunku zawieszenia kariery. Justyna miała walczyć na mocno obsadzonej gali KSW 60. Nawet rozpoczęliśmy nagrywanie trailerów promujących to starcie. Wkrótce później Justyna doznała kontuzji. Rozumiem argumenty podawane przez Justynę. Gdybym był zawodnikiem i musiał codziennie dojeżdżać 100 kilometrów na trening, to byłbym tym zmęczony. Dodajmy do tego pracę, brak czasu dla znajomych i życie osobiste. Domyślam się, że taki tryb życia może być nie do zniesienia, dlatego nie mam żalu do Justyny. Po cichu liczę na to, że za jakiś czas głód walki zwycięży i ona do nas wróci.

stwierdził Rysiewski.

źródło: sportowefakty.wp.pl