W rozmowie z portalem Zagranie.com, mistrz wagi ciężkiej KSW zdementował pogłoski o rzekomych „groźbach dotyczących zwolnienia z organizacji”, które miały być wynikiem jego mało efektownego stylu walki.

Od dawna mówi się, że Phil De Fires (21-6,1NC) jest bardzo dominującym mistrzem, ale jego styl w klatce jest raczej mało imponujący i ciekawy dla fanowskiego oka. W sporcie, od którego oczekuje się nie tyle wybitnej techniki, co emocji i zwrotów akcji, może być trudno pogodzić się z tym, że pozbawione większych fajerwerków zapasy, pozwalają nie tylko wywalczyć, ale też utrzymać przez długi czas najwyższe trofeum, jakim jest mistrzowski pas. Tak właśnie dzieje się w przypadku De Friesa.

Anglik zawitał w KSW w kwietniu 2018 roku i od tej pory nie przegrał w ani jednej ze stoczonych w okrągłej klatce walk. Na placu boju pozostawił za sobą m.in. Karola Bedorfa, Michała Andryszaka czy samego Tomasza Narkuna, którego w dodatku pokonał dwukrotnie (na KSW 47 i 60).

Widziany ostatni raz w akcji w lutym tego roku Anglik powoli sposobi się do powrotu, ale – jak sam mówi – nie wie jeszcze, kiedy przyjdzie mu ponownie bronić pasa. Tymczasem przyszło mu walczyć z pogłoskami o tym, że szefowie KSW nie są zadowoleni z jego usług i grożą mu zwolnieniem, jeśli się nie opamięta i nie zacznie bić się bardziej efektownie. Oczywiście, zarówno Martin Lewandowski, jak i Maciej Kawulski, nie kryją swoich zastrzeżeń do stylu, w jakim rozprawia się De Fries ze swoimi przeciwnikami. Obaj wielokrotnie mówili o tym w wywiadach dla branżowych mediów. Czy jednak w zakulisowych rozmowach z samym zainteresowanym wspominali choćby, że zwolnią go z tego powodu?

Nie, nigdy nie grożono mi zwolnieniem.

mówi Phil w wywiadzie dla Zgranie.com.

Myślę, że to kwestia plotek. Gdybym miał być zagrożony, odszedłbym z własnej woli. W tej chwili mam dwie walki w kontrakcie, więc zobaczymy, co się wydarzy po nich.

Nie, nie gadałem z nim jeszcze [z Martinem Lewandowskim – przyp. red.], ale jestem pewien, że porozmawiamy. Byli ludzie, którzy myśleli, że moja ostatnia walka była nudna. Jednak ja tak nie uważam. Wygrywałem rundy w stosunku dziesięć do ośmiu, wygrałem przez TKO i pobiłem rekord uderzeń w wadze ciężkiej i stale próbowałem go skończyć.

De Fries nie jest jeszcze pewien, kogo wskaże KSW jako jego następnego rywala, ale dodaje też jasno, że ma nadal dwie walki w kontrakcie z polską organizacją i zamierza wypełnić umowę do końca. Dodaje także, że chętnie skrzyżuje rękawice z Mariuszem Pudzianowskim, a następnie z Ricardo Praselem.

Zostały mi jeszcze dwie walki w kontrakcie, które muszą odbyć się do końca roku. Tak jest zapisane w umowie, więc naprawdę nie mogę się doczekać eliminatorów. Przede wszystkim chciałbym zawalczyć z Pudzianem, bo uważam, że jest największym wyzwaniem, a potem z Praselem.

deklaruje.

 

źródło: Zagranie.com