Gala Fight Exclusive Night 19 „Bitwa o Wrocław” odbiła się szerokim echem oraz niewątpliwym sukcesem federacji. O komentarz na temat wydarzenia na kilka dni po jego zakończeniu zapytaliśmy Pawła Jóźwiaka, prezesa FEN. (materiał prasowy FEN)
Czy prezes już ochłonął?
Paweł Jóźwiak: Tak, ochłonąłem, ale myślami cały czas wracam do Wrocławia. Obejrzałem na spokojnie galę w telewizji – dobrze to wyglądało. Nie gorzej niż miało to miejsce na żywo w Hali Orbita.
Rozumiem, że jest pan zadowolony?
PJ: Tak, bardzo. Obiecywałem, że „Bitwa o Wrocław” będzie zrobiona z wielką pompą i tak też było. Frekwencja na trybunach na poziomie ponad 90 %, do tego znakomite pojedynki sportowe, które mnie samego, jako osobę, która układała zestawiania, pozytywnie zaskoczyły. Trzy walki o pas, każdy z tych pojedynków ma swoją osobną historię. Nokauty naszych gwiazd, nowa mistrzyni Marta Waliczek – naprawdę działo się sporo.
Zanim doszliśmy do walk o pas, publiczność do czerwoności rozgrzał pojedynek pomiędzy Adrianem Błeszyńskim, a Tymoteuszem Łopaczykiem.
PJ: Powiem szczerze, że spodziewałem się po chłopakach naprawdę wiele, ale oni spisali się lepiej, niż zakładałem. Oglądałem drugą rundę tego starcia z trzy razy – Boże, co tam się działo! Jeden i drugi byli blisko nokautu, padali na matę, wstawali, padali i tak w kółko, a gdyby sędzia zadecydował dodatkowe starcie, to oni bez wahania wyszliby i toczyliby ten pojedynek w takim samym tempie. Wielkie ukłony dla nich, naprawdę szacun.
I jeden, i drugi przyciągnęli do hali wielu swoich kibiców.
PJ: To prawda. Możliwe, że doping w hali podczas tego starcia był największy. To pokazuje, że na nasze gale trzeba przychodzić od samego początku. Nie na koniec, nie na walkę wieczoru. Od początku dzieje się wiele.
Wrócił też Michał Michalski.
PJ: I to w jakim stylu! Wiedzieliśmy, że czeka go piekielnie trudne zadanie, ale to jest wojownik z krwi i kości – on nigdy się nie poddaje. Stwierdziliśmy jako organizacja, że to był najlepszy pojedynek gali. Tam było wszystko. Michalski wrócił po przerwie, znowu zagościł w Hali Orbita i znowu wygrał – ten chłopak nie przestanie mnie nigdy zadziwiać.
Zmiana warty nastąpiła u dziewczyn w formule K-1.
PJ: Mistrzyni już w pierwszej obronie pasa go straciła, co dla wielu kibiców jest sporym zaskoczeniem, ale wszyscy znający się na sporcie eksperci wiedzieli, że Marta Waliczek to znakomita zawodniczka. Zostawiła sobie więcej sił na dogrywkę i pewnie wygrała. Róża miała kłopoty zdrowotne przed galą, to mogło mieć wpływ na jej postawę. Na ten moment mistrzynią jest Waliczek i to ona dumnie nosi pas. Czy będzie rewanż? Niczego nie wykluczam.
Arkadiusz Wrzosek…
PJ: To nasza gwiazda i chłopak, który może zrobić światową karierę. Pamiętam, jak u nas debiutował. Ten zawodnik tak szybko dojrzewa i tak szybko się uczy, że aż się boję, co to będzie za kilka miesięcy. Ze swoimi warunkami fizycznymi i inteligencją w klatce, może osiągnąć wszystko.
Freak Fight chyba nie rozczarował, prawda?
PJ: Oglądam dużo gal, zwracam uwagę na debiutantów. Zaprezentowali się bardzo solidnie, dali z siebie wszystko. Przed galą życzyłbym sobie, żeby ten pojedynek tak wyglądał. Wygrał Arab, który był lepszy, ale szacunek należy się dla obu panów. Pokazali charakter, serducho, spisali się – nie mogę powiedzieć nic złego na temat tego pojedynku.
A jak skomentuje pan nokaut w wykonaniu Pawła Biszczaka?
PJ: Tu nie ma czego komentować – gdy Paweł trafi, to jest w stanie przewrócić każdego zawodnika w swojej kategorii. Igor Danis nadział się i wszyscy widzieli, jak to się dla niego skończyło. Mam nadzieję, że szybko wróci do klatki i jeszcze pokaże się z dobrej strony. Biszczak tego dnia był nie do pokonania.
Dużo osób komplementowało galę pod względem atrakcyjności – we Wrocławiu było wszystko – wyrównane walki, nokauty, poddania.
PJ: Nie można było mrugać – to prawda. Po gali podeszło do mnie wielu gości zasiadających na strefach VIP tuż przy klatce – było zadowolonych, że dzięki naprawdę dobrej lokalizacji widzieli wszystko jak na dłoni – mieli znakomity widok i wszystko działo się na ich oczach. Dbamy o takich gości. Stwarzamy im idealne warunki do komfortowego oglądania każdego pojedynku.
Zdradziliście, kiedy odbędzie się kolejna, jubileuszowa, edycja.
PJ: Tak, FEN 20 odbędzie się 10 marca na Torwarze w Warszawie. Ogłosiliśmy, że na pewno zmierzą się ze sobą Daguir Imavov z Bartłomiejem Koperą i to będzie walka o pas w kategorii piórkowej. Mamy kilka planów na warszawską galę, ale chyba za wcześnie, żeby o tym mówić.
Będą walki o pas?
PJ: Na pewno FEN 20 będzie jeszcze mocniejsza niż FEN 19. Będą walki o pas, będą starcia w K-1, nie zabraknie rewanżów i nie mówię tu tylko o starciu Imavova z Koperą. Jestem przekonany, że jubileusz uczcimy należycie i długo ludzie będą nas wspominać za sprawą tej gali. Chwilę odpoczniemy i wrócimy ze zdwojoną siłą – jestem o tym przekonany!