Gdy prowadzący zasugerował mu, że wielce prawdopodobne jest, iż Tyberian będzie chciał od razu mocno wejść w wymianę, gdyż nie może raczej bazować na kondycji, Pudzian nie wydawał się zbity z tropu:
Jeżeli chce, niech wchodzi od razu. Zderzy się ze ścianą, tak jak zderzył się ze ścianą, podczas strongmena. Ja potrafię oddać i ściana może być bardzo twarda.
Na pytanie o to, na czym sam ma zamiar bazować w kolejnej walce, Mariusz Pudzianowski przyznał:
MMA jest to przede wszystkim myślenie i szukanie tej luki, gdzie tu ulokować ten cios, żeby przeciwnika troszkę osłabić i potem dobić. Gdyby siła wygrywała w MMA, to ja już powinienem bronić pas pięć razy, a tutaj jest jeszcze długa droga. Już było bardzo blisko, potknąłem się, kilka kroków wstecz i z powrotem ciężko trenujemy, żeby dojść do tej góry i zawalczyć o ten pas.
Jak pamiętamy, Pudzian zapowiadał rychły koniec kariery w MMA. Podkreślał, że zbliża się do 40-tki i to już najwyższa pora na podobną decyzję. Tymczasem jednak wygląda na to, że zmienił zdanie. Być może w decyzji o kontynuowaniu zawodowego uprawiania MMA utwierdziła go niedawna utrata pasa mistrzowskiego przez Karola Bedorfa, długoletniego dominatora dywizji ciężkiej KSW.
Tytuł mistrza znajdzie się na szali pojedynku, który odbędzie się podczas KSW 39: Colosseum: mistrz Fernando Rodrigues Jr. podejmie w klatce Marcina Różalskiego, niedawnego rywala Pudziana.
źródło: polsatsport.pl