Popek Monster (3-4) w środowisku mieszanych sztuk walki budzi skrajne uczucia. Ma rzesze wiernych fanów, którzy śledzą jego sportową, jak również muzyczną karierę, ale są i tacy, którzy nigdy nie przepuszczą okazji, by, mówiąc potocznie, wylać na niego wiadro pomyj. Nie zmienia to faktu, że u jednych, jak i drugich jego występy w KSW wzbudzają niemałe emocje. 

Popek debiutował w KSW w roku 2016, kiedy skrzyżował rękawice z Mariuszem Pudzianowskim (12-6). Walka nie poszła wtedy po jego myśli, mimo to nie wycofał się i powrócił rok później na KSW 39, by zmierzyć się z Robertem Burneiką (2-1), z którym wygrał. Niestety w tej organizacji była to, jak na razie, jego jedyna wygrana na cztery stoczone pojedynki.

Po ostatniej porażce Popka podczas KSW 45 z Erko Junem (2-0) w Londynie, Popek oświadczył, że kończy ze sportem, by w pełni skupić się na swojej muzycznej karierze. Nie trudno wyobrazić sobie, jak wiele wyrzeczeń wymagało od niego połączenie tych dwóch zupełnie od siebie różnych dziedzin. Nic więc dziwnego, że w pewnym momencie Popek powiedział sobie dość.

Jak się jednak okazało, serce sportowca wciąż  w nim bije, co bardzo cieszy jego fanów. Ostatnio coraz głośniej słyszy się o jego powrocie do klatki, co sam komentuje:

Zobaczymy, jak to będzie. Nie mówię tak, nie mówię nie. Wszystko wskazuje na to, że chyba gdzieś tam jeszcze zawalczę. Ale muszę to porządnie przemyśleć z całym moim sztabem, sam ze sobą to przegadać. Czy ja już jestem tylko artystą, czy jeszcze jestem sportowcem.

Dodaje:

Jestem pełen nadziei, że jeszcze  powrócę, ale to jest bardzo ciężkie wyzwanie połączyć sport z byciem artystą.

Pozostaje więc jeszcze pytanie, z kim tym razem mógłby zmierzyć się Popek Monster?

źródło: polsatsport.pl