(Grafika: Marek Romanowski)
Przy okazji ogłoszenia najbliższej walki Piotra Strusa (9-2) z Karlosem Vemolą (12-4) która o dziwo nie odbędzie się na KSW, przyszło mi do głowy zrobienie zestawienia walk gwiazd Konfrontacji poza rodzimą federacją. Czemu taki pomysł? Bo coś mi się wydaje, że nasza największa federacja w Polsce jest niedoceniania, w/g tych statystyk wychodzi na to, iż KSW jest rajem z którego zawodnicy niechętnie się ruszają.
Legenda: Zawodnik – (liczba walk poza federacją od ich debiutu na KSW / rok ostatniego „wypadu” / przybliżona liczba lat w KSW)
Krzysztof Kułak – (10 / 2013 / 7) rekordzista rankingu, 40 walk w karierze, 33 lata na karku. Wychodzi 1,42 walki na rok z dala od KSW, chyba kiepsko…
Mamed Chalidow – (5 / 2010 / 6,5) srebrny medal trafia do czeczena! Nie wychodzi nawet 1 walka na rok poza Konfrontacją, do tego ostatnie 7 walk to tylko KSW, ależ lojalność.
Karol Bedorf – (4 / 2009 / 6) kolejny zawodnik któremu nie zależy na światowej sławie to nasz mistrz. Gdyby nie liczyć jego udziału w turnieju KSW lojalność wynosi 6 walk z rzędu na białym ringu i średnia 0 walk na rok poza KSW, z turniejem wychodzi za to o wiele więcej bo 0,66 walk na rok…
Artur Sowiński – (4 / 2013 / 3,5) popularny „Kornik” zdecydowanie inaczej podchodzi do swojego rozwoju i tylko raz walczył 2 razy pod rząd u swojego głównego chlebodawcy i to kolejno na KSW 17 i 18. Szczere gratulacje.
Marcin Naruszczka – (4 / 2013 / 1,5) czasem można zapomnieć, że Marcin to zawodnik KSW. Więcej walk stoczył poza organizacją Macieja i Martina od popisania kontraktu co jest ewenementem, pytanie brzmi czy w ogóle wróci do sztucznej dla siebie kategorii -77 bo zdecydowanie mu tam nie szło, można nawet powiedzieć iż to za wysokie progi.
Aslambek Saidov – (3 / 2012 / 4,5)
Borys Mańkowski – (3 / 2012 / 3,5)
Michał Materla – (1 / 2009 / 7,5) WTF!?
Jan Błachowicz – (1 / 2010 / 6,5)
Mariusz Pudzianowski – (1 / 2010 / 4)
Marcin Różalski – (1 / 2012 / 3)
Rafał Moks – (1 / 2013 / 2)
Kamil Waluś – (0 / – / 2)
Maciej Jewtuszko – (0 / – / 2)
Anzor Azhiev – (0 / – / 2)
Marta Chojnoska – (0 / – / 1,5)
Karolina Kowalkiewicz – (0 / – / 1)
Piotr Strus – (0 / – / 1)
Na specjalnie wyróżnienie albo na brak nagany zasługuje Mateusz Gamrot który debiutował na KSW 23, walczył na KSW 24, a w marcu będzie uczestniczył w KSW 26 co daje 3 walki na ok.9 miesięcy, idealnie jak dla tak młodego zawodnika.
Oczywiście ranking nie jest super-obiektywny i sprawiedliwy ale jeśli tylko tak naprawdę 1 zawodnik walczy tyle ile pownien, żaden nie walczy 4 walk na KSW w roku, mało któremu zdarzyło się walczyć 3 walki rocznie to cytując internet „wiedz, że coś się dzieje!”.
Trzeba dodać, że absencja „Pudziana” na zagranicznych galach wynika po pierwsze paradoksalnie z gaży, a po drugie każda porażka Mariusza choćby na Antarktydzie jest na tyle szeroko komentowana nad Wisłą, że może grozić turbulencjami w sprzedaży PPV czy biletów. „Różal” jak sam mówi wypalił się już trochę i ciężko go zmotywować, a takie moce ma tylko warszawsko-wrocławski duet. „Irokez” z kolei od dłuższego czasu jest stopowany kontuzjami.
Natomiast nie da się ukryć, że ta grupa zawodników o którą mi chodzi przede wszystkim czyli młodzi, zdolni, utalentowani nie mają alibi, a przecież to właśnie oni powinni walczyć 4 razy w roku zamiast 2 bo to wybitnie nie służy rozwojowi. Mistrzowie KSW też nie dają nam licznych popisów zagranicznych mimo, że z utęsknieniem czekają na mail od władz UFC. Znają doskonale receptę na angaż w najlepszej federacji na świecie, a mimo to wygląda na to jakby robili odwrotnie niż trzeba aby się tam znaleźć…
A może przesadzam? Może powinni się cieszyć, że największa europejska federacja MMA jak twierdzą właściciele nie trzyma ich wszystkich na kontraktach wyłącznościowych? Miejmy nadzieję, że zawodnicy wiedzą co dla nich najlepsze.
Mariusz „Dooży&Grooby” Olkiewicz
Zawodnicy wiedzą co dla nich najlepsze, jak by chcieli to pozrywali by kontrakty i walczyli po mniejszych galach, a częściej.
Anzor ma problemy z paszportem czy coś i nie może walczyć po za granicą Polski. Mistrzom KSW 2, a czasem 3 walki do roku wystarczą, trzeba się porządnie przygotować itp.
KSW daję popularność, co za tym idzie sponsoring, hajs się zgadza, wszystkim tam dobrze. Oto co o tym myślę :)
Nie pozrywają tak łatwo, gdyż musieli by kary płacić – to nie takie proste :P
Uważam, że bez walk poza ksw żaden z młodych zawodników ksw nie zaistnieje na poważnie w tym sporcie bo gal ksw w roku jest zbyt mało aby wszyscy walczyli 3-4 razy w ciągu roku.
2m-ce przygotowań – walka – 1m-ąc przerwy – 2m-ce przygotowań – walka – 1m-ąc przerwy i tak dalej…
Tak to powinno wyglądać, jak ktoś potrzebuje mniej przerwy albo dłuższych przygotowań to może być 2tyg przerwy i 10tyg przygotowań. Wiadomo, że są święta, wakacje, sprawy rodzinne, praca, kontuzje itp. więc 3 walki to absolutne minimum. Skoro KSW to najlepsza federacja w Europie to ich zawodnicy są znani na całym starym kontynencie, a co za tym idzie znajdowanie im walk powinno być proste jak jeb…słońce. Ktoś napisze o finansach i zgoda ale Ci wszyscy zawodnicy którzy trafiali do UFC, nim tam trafili to na 4 walki rocznie we wszystkich nie walczyli z TOP 10 świata, często ubijali dużo niżej notowanych rywali, takie passy szybkich wygranych robią wrażenie na UFC, które nie patrzy tak głęboko w rekordy tych pokonanych. Najlepszy przykład to Daniel, oczywiście to nie jedyna droga, bo sprawny menago to połowa sukcesu albo naprawdę topowy rywal na rozkładzie. Janek musiał pokonać kilku weteranów UFC żeby tam trafić, Jotko to przede wszystkim czysty rekord, Pawlak i Hallmann to iloczyn wieku i rekordu + UFC w Łodzi.
Zawodnicy narzekają na liczbę walk, brak sponsorów, koszta przygotowań, godzenie walk z pracą itp. Wydaje mi się, że więcej walk(wygranych) to więcej $, większe szanse na sponsorów i w najgorszym razie zwrot przygotowań lecz zawsze dopisana wygrana do rekordu, co nie jest bez znaczenia.
Można napisać, że lepiej 2 porządnych rywali niż 4 słabych. Więc ja uważam, że lepiej 2 porządnych i 2 średnich. Jak trochę zejdą z ceny to tylko na tym zyskają, doświadczenie, dodatkowy fundusz, popularność, kontakty itp itd.
Modelowym przykładem jest Paweł Kowalik i jego podopieczna Karolina Kowalkiewicz – 2 walki w KSW i 2 walki w Invicta, to jest najlepsza możliwa opcja jaka istnieje. Z jednej strony czołowa europejska federacja, która dobrze ją wynagradza i suto promuje na twarz kobiecego MMA nad Wisłą, z drugiej kobieca federacja będąca bezpośrednim zapleczem UFC. Kolejna podopieczna Pawła – Aga Niedźwiedź będzie łączyć starty w Polsce + walki dla Cage Warriors.
Dziwi mnie polityka przede wszystkim czołowych klubów, które za bardzo trzymają pod kloszem swoich topowych podopiecznych, którzy często-gęsto mówią o amerykańskim śnie, niestety walcząc 2 razy do roku ciężko go spełnić…