Były mistrz ONE i czołowy zawodnik UFC wagi średniej, Reinier de Ridder, zdradził niepokojące szczegóły dotyczące swojego stanu zdrowia po przegranej na gali UFC Vancouver. Holender przyznał, że wciąż zmaga się z poważnymi problemami fizycznymi.

Jeszcze niedawno wydawało się, że Reinier de Ridder stoi o krok od mistrzowskiej szansy. Na UFC Vancouver miał pierwotnie zmierzyć się z Anthonym Hernandezem, lecz ostatecznie jego rywalem został Brendan Allen, który wszedł do walki w krótkim zastępstwie.

Mimo że De Ridder uchodził za faworyta, Amerykanin sprawił ogromną niespodziankę, rozbijając Holendra i zmuszając jego narożnik do przerwania pojedynku po drugiej rundzie. „The Dutch Knight” wyglądał wówczas na całkowicie wyczerpanego – i jak się okazuje, nie tylko przez same ciosy rywala.

Wciąż czuję się fatalnie. Kiedy wchodzę po schodach, od razu brakuje mi tchu.

– przyznał De Ridder w rozmowie z Submission Radio.

Holender zdradził, że wyniki badań krwi wykazały poważne nieprawidłowości. Choć nie chce zdradzać szczegółów, by – jak sam żartobliwie dodał – „nie stracić szansy na rewanż”, przyznał, że zmaga się z problemami zdrowotnymi już od czasu starcia z Anatolym Malykhinem.

Myślałem, że to naprawiłem, ale najwyraźniej nie. Teraz chcę wszystko sprawdzić, ustalić plan i wrócić dopiero, gdy będę w stu procentach gotowy.

– wyjaśnił.

De Ridder przyznał też, że mimo trudności ciężko mu zaakceptować konieczność przerwy:

To trudne, bo chciałbym już wrócić. Szukam nowej obsesji.

– dodał z uśmiechem.

Na razie nie wiadomo, kiedy Holender ponownie pojawi się w oktagonie. Wszystko wskazuje jednak na to, że jego powrót nastąpi najwcześniej latem przyszłego roku.

Zobacz takżeMarcin Wójcik przechodzi do wagi ciężkiej! KSW publikuje zabawne wideo

źródło: Submission Radio | foto: Chris Unger/Zuffa LLC