Trudno oceniać pierwszy krok rewolucji w KSW. 65. gala odbyła się bez współpracy z Polsatem, dla wielu pewnie ta wieloletnia współpraca wydawała się nieśmiertelna. Za to jest nowa platforma, nowa cena, nowa forma gal a przede wszystkim ich ilość. Czyżby KSW poważnie stawiało na sport, rezygnując powoli z otoczki rozrywkowej?
Nie wiem czy to dobre oceniać już ową rewolucję dopiero po jednej gali, ale na pewno można mieć już parę wniosków.
Nowa platforma oczyszcza KSW z gal w PPV, przynajmniej w naszym kraju. Niższa cena za całą platformę Viaplay, która po krótkim riserczu widzów, została oceniona za przyciągającą awarie i niższą jakość wizualną. Ostatecznie chyba owa awaryjność była rzadką przypadłością w trakcie trwania gali, przynajmniej ja czegoś takiego nie doświadczyłam ani nie czytałam o jakieś masowej usterce.
KSW do całkiem niedawna było synonimem połączenia sportu i rozrywki. Zanim te dwie rzeczy wypełniające zainteresowania polskiego fana MMA zaczęły się rozdzielać to KSW było numerem jeden w naszym kraju. Dziś nie jest to już takie oczywiste, bo oczy wielu fanów spoglądają gdzie indziej i koncentrują się na bardziej rozrywkowej formie, a że rynek polski jest dość chłonny to ja, jako zwykła fanka MMA już gubię się w tych przeróżnych freakowych organizacjach. Ale taka jest prawda. Ktoś stawia na show, otoczkę i czystą rozrywkę, do której same walki są czasami wyłącznie dodatkiem. I prawdopodobnie decyzja by nie trwać w pogodzeniu tych dwóch rzeczy to jedyna dobra decyzja w takiej sytuacji.
Przynajmniej tak można sądzić, że KSW ową rewolucją pokazuje, że wybrało drogę sportową, pozostawiając show i otoczkę bardziej utalentowanym w tej kwestii organizacjom.
Tymczasem dla mnie, jako zwykłego (nie nawet jakiegoś umiejętnego, do dziś wychodzi ze mnie niewiedza i „grażynkowatość”) fana MMA, w to mi graj. Zamiast czterech gal rocznie będzie dwanaście. Do tego karty walk powiększają się i do klatki wchodzi coraz więcej nowych twarzy.
Powiększona liczba gal oraz powiększone karty walk mogą nieco obniżyć sportową jakość, bo zamiast grać znanymi nazwiskami (którymi można faktycznie szachować cztery razy do roku i jeszcze paru zostanie) organizacja będzie musiała szukać nowych zawodników, w większości nieznanych, lub mało znanych. To przecież oznacza, że spadnie reklama produktu na podstawie gwiazdy. Tymczasem do klatki wejdą debiutanci, albo mało doświadczeni zawodnicy. Z tym zapewne spadnie nieco poziom MMA prezentowany w klatce. Ale by zrobić dwa kroki do przodu czasem trzeba zrobić krok do tyłu. Uzupełnienie bazy zawodników wydaje się podstawowym celem w związku z rewolucją KSW. Ostatecznie zostaną najlepsi albo najlepsi będą chcieli tam się dostać, tak jak teraz jest w UFC.
Podczas gali KSW 65 obserwowałam kątem oka co ludzie piszą w tak zwanych „internetach”. W sumie można wpisy na temat tej gali podzielić na trzy rodzaje: tych, co oceniali galę jako całość, coś w stylu „słaba gala, ale ta lub tamta walka dobra”, tych, co czekali na występ swoich zawodników i oceniali konkretne walki i tych, którzy krytykowali marną formę show, nierzadko szukając porównań do innych organizacji. Oczywiście marna forma show takiemu fanowi UFC nie przeszkadza, bo nie po to ogląda. Jednakże środowisko fanów MMA nie jest jednoznaczne. Na szczęście każdy może znaleźć coś dla siebie.
Ciekawe tylko kiedy kompletnie odklei się od KSW baza widzów, którzy w MMA szukają głównie rozrywki. Wbrew pozorom naleciałość tworzenia rozbuchanych gal będzie się długo ciągnąć za KSW. Nie ma co pospieszać takich fanów do odejścia od telewizora. Ostatecznie może się okazać, że zostaną przy nowej formie KSW, choćby po to dalej mieć powód do narzekań. Tymczasem druga baza fanów będzie krytykować angaże danych zawodników, missmatche, słabe walki czyli ogólnie krytyka od fanów sportu będzie po prostu dotyczyć wyłącznie sportowej strony.
Wydaje mi się, choć mogę się mylić, że owa rewolucja stawia grubą kreskę pomiędzy rozrywką a sportem. W tym sensie rozrywką w jakim możemy rozumieć otoczkę, show, oprawę, afery. Bo dla zwykłego fana MMA to właśnie walki są główną rozrywką. Nie idę w rozważania czy to faktycznie koniec jarmarcznej atmosfery, bo taką i tak mogą zagwarantować tzw. freak fighty, a KSW nie zapowiedziało póki co kompletnego odejścia od tej formuły starć.
KSW długo wytaczało ścieżki MMA na przestrzeni lat w Polsce. Twór, który powstał, okazał się sukcesem, ale coś chyba się zacięło i na dzień dzisiejszy zmiany były wręcz wymagane. To, jak ta rewolucja odbije się na polskim MMA, zapewne zobaczymy dopiero w przyszłości. Jednak kierunek, który obrała organizacja podzieliła rozpatrywania polskich widzów. Albo raczej podzieliła moje rozpatrywanie na polskich fanów MMA. Moja akceptacja do fanów nieco mniej sportowych organizacji MMA wyłącznie wzrasta po takiej rewolucji. W końcu w naszym kraju kroi się miejsce dla fana każdej kategorii.
Ewentualnie spotkamy się wszyscy razem na któreś z gal KSW gdy do klatki wyjdą freakowi zawodnicy i zaśpiewamy „kumbaya”. A potem każdy się rozejdzie, ktoś uroni łezkę, że nie ma już w KSW wielkich ceremonii otwarcia, a fani zwykłego MMA w najgorszym przypadku będą narzekać, że kolejna słaba gala, ale za miesiąc może wrócą po więcej.
Polecamy również: