Była mistrzyni UFC Ronda Rousey nie gryzła się w język, komentując sposób, w jaki fani i media traktują legendy MMA po porażkach. W mocnych słowach zarzuciła środowisku brak szacunku dla zawodników, którzy tworzyli historię sportu.

W rozmowie z komikiem Bertem Kreischerem, Ronda Rousey otworzyła się na temat rozczarowania, jakie czuje wobec świata MMA. Jak twierdzi, fani tego sportu są „najbardziej niewdzięczni” spośród wszystkich dyscyplin, a byli mistrzowie są przez nich odrzucani, gdy tylko przestają dominować.

Fani i media MMA to najbardziej ‘co ostatnio dla nas zrobiłeś?’ społeczność w całym sporcie. W WWE czci się legendy, a w MMA – jak tylko przestajesz być na topie, już dla nich nie istniejesz.

– powiedziała Rousey.

Była mistrzyni wagi koguciej, która otworzyła kobietom drzwi do UFC, przyznała, że dopiero w WWE zrozumiała, jak bardzo różni się tamtejszy szacunek wobec legend.

W WWE weterani jak Triple H, Shawn Michaels czy Undertaker są wciąż traktowani z uznaniem. A w MMA? Przegrasz i nagle ludzie mówią: ‘Nigdy nic nie znaczyłeś’. Tak było z Chuckiem Liddellem, Andersonem Silvą, Fedorem, Rampagem… lista jest długa.

– wyliczała Rousey.

W dalszej części rozmowy wspomniała również o Khabibie Nurmagomedovie, wskazując, że jego status jest wyjątkiem tylko dlatego, że odszedł niepokonany.

Myślę, że jedyny powód, dla którego fani tak go wielbią, to fakt, że zakończył karierę przed pierwszą porażką. Gdyby przegrał, mówiliby o nim to samo, co o innych – że już nic nie znaczy.

– stwierdziła była mistrzyni.

Rousey przyznała też, że przez lata żyła w lęku przed utratą wszystkiego, co zbudowała.

Chciałam odejść niepokonana, bo bałam się, że jedna porażka sprawi, iż całe moje dziedzictwo pójdzie na marne. Dopiero w WWE zrozumiałam, że to normalne kończyć karierę po przegranej – że trzeba przekazać pochodnię dalej.

– powiedziała.

Na koniec, Ronda Rousey nie ukrywała frustracji wobec komentatorów i kibiców, którzy – jej zdaniem – nie mają pojęcia, czym naprawdę jest życie zawodnika.

Większość z tych ludzi nigdy nie walczyła. Nie rozumieją, że każda walka coś w tobie zostawia, że to twoje ciało i twój mózg dostają w kość. A kiedy dochodzisz do granicy – już dla nich nic nie znaczysz.

– podsumowała.

Po latach od odejścia z UFC Rousey wciąż nie potrafi pogodzić się z tym, jak szybko sport zapomina o swoich bohaterach. Ale jak sama mówi – „w WWE nauczyła się, że legenda nie umiera po porażce, tylko wtedy, gdy wszyscy o niej zapomną”.

Zobacz takżeDana White o Rondzie Rousey: „Nie wiem, czy wróci, ale jest w niesamowitej formie”

źródło: podcast Berta Kreischera / MMA Fighting | foto: WWE