Po raz pierwszy tak szczerze o swojej przegranej i uczuciach, jakie nią targały, Ronda Rousey opowiedziała w materiale nakręconym na potrzeby promocyjne nowej organizacji, w której zawodniczka znalazła swoje miejsce, czyli WWE.
Po dwóch przegranych pod rząd (z Holly Holm i Amandą Nunes) najbardziej dominująca kobieta w UFC, Ronda Rousey, wycofała się z życia publicznego, nie udzielała wywiadów (zwłaszcza mediom branżowym, na które ewidentnie się obraziła) i w zaciszu swojego domu zajęła się innymi sprawami niż MMA.
W rozmowie, którą możemy obejrzeć na kanale WWE, Ronda opowiada o tych trudnych momentach i tłumaczy, dlaczego zdecydowała się iść do przodu, zostawiając za plecami poprzednie doświadczenia.
Pamiętam swoją ostatnią walkę… jak odchodząc myślałam: „Bóg mnie nienawidzi”, „Nic już we mnie nie zostało”.
przyznała była mistrzyni wagi koguciej UFC.
Mój mąż jest niesamowity i to właśnie on wyciągnął mnie z tych trudnych czasów. Po prostu patrzył na mnie i mówił: „Nie jesteś tylko tym. Jesteś kimś więcej niż zawodniczką.” To nie jest coś, czego muszę się wstydzić, co może mnie krępować w kontaktach ze światem
Rowdy stwierdziła, że trochę potrwało, zanim zrozumiała, że nie musi zawsze wygrywać, a na różnych etapach życia jej cel może ulec zmianie. Od medalu Olimpijskiego, poprzez tytuł mistrzowski UFC, aż do wygranej na WrestleManii.
Myślałam, że złoty medal Olimpijski będzie jedyną rzeczą, na jakiej mi będzie zależeć. Ale życie szło dalej i sprawy uległy zmianie. Potem przyszło UFC i dbałam tylko o to, tylko o tym myślałam. I znowu wszystko się zmieniło, a życie poszło do przodu. Teraz wydaje mi się, że myślę i dbam tylko o to, by wygrać na WrestleManii. Zbierałam przez ten czas umiejętności i doświadczenia, aby być w tym najlepszą. Moim przeznaczeniem było stanąć na tej scenie. Od zawsze moim przeznaczeniem była WrestleMania.
zakończyła Rousey.
źródło: YouTube/WWE