Mówi się, że mistrzowie muszą udowodnić swoją wyższość nad resztą dywizji w obronie pasa. Jest jednak taka zawodniczka, która nie tylko straciła pas, ale i go odzyskała. Za każdym razem nokautując w pierwszej rundzie aktualną mistrzynię.

W czasach gdy MMA łypie okiem na bokserskie bilanse to klatkowe CV Rose Namajunas nie imponuje. Nawet w takiej organizacji jak Invicta FC, w której Rose stawiała pierwsze kroki – zaliczyła wpadkę w walce z Tecią Torres. Natomiast zdobyła trzy zwycięstwa w programie The Ultimate Fighter i to w bardzo dobrym stylu – kończąc każde starcia przez poddanie.

Pierwsza walka Rose o pas

To właśnie Rose jest jedną z pierwszych pretendentek o pas wagi słomkowej UFC. Ale finał TUFa, który zarazem inaugurował czempioństwo w UFC okazał się niepomyślny dla Amerykanki litwińskiego pochodzenia. Namajunas została uduszona w trzeciej rundzie przez Carlę Esparza i to ona jaki pierwsza kobieta w historii UFC chwyciła pas w dywizji słomkowej. Dalej polscy fani znają bardzo dobrze historię topu tej dywizji. Esparza długo nie nacieszyła się pasem, a nowa mistrzyni – Joanna Jędrzejczyk zdominowała tę kategorię wagową. Bardzo długo wyglądało na to, że nikt nie odbierze mistrzostwa Polce. Każda wyłoniona nowa pretendentka była skazywana na porażkę.

Tymczasem Rose musiała na nowo budować swoją drogę do mistrzowskiego pasa. Tym razem nie była łatwa, a wprost przeciwnie – najeżona przeszkodami. O ile w dwóch pierwszych walkach po porażce z Esparzą nasza bohaterka dążyła ścieżką odbudowania (znów skończenia przez poddanie) to w następnym starciu czekała Tecia Torres.Tym razem jednak to Rose wyszła zwycięsko z tego pojedynku. I gdy wydawało się, że za chwilę znowu Rose może mieć szansę walki o pas to walka z Karoliną Kowalkiewicz okopała tą odbudowywaną pozycję. To Polka dostała szansę zdobycia pasa. A Rose musiała znów wrócić na doły topu dywizji.

Druga walka Rose o pas

Kolejna wygrana przez poddanie z Michelle Waterson i tym razem Rose udało się trafić do niebieskiego narożnika w walce mistrzowskiej. Jak widać już wtedy bilans walk Rose bywał dziwnie przerywany, więc niewielu traktowało ją poważnie w starciu z dominatorką dywizji. Natomiast Joanna Jędrzejczyk miała piękne czyste zero w sensie przegranych spotkań w zawodowym MMA.

Różnie można mówić o tej walce. Fani Asi szukali lub szukają do dziś pobocznych przyczyn przegranej faworytki. Wydaje się wręcz nieprawdopodobne by ktoś tak dobry tak szybko i tak skutecznie został rozbity już na początku walki, w pierwszej rundzie. Jakby zza kotary wychyliła się głowa byłej rywalki i Jędrzejczyk i Namajunas, która stwierdziła „mówiłam, że Rose bije mocno”.

To była pierwsza zawodowa wygrana Rose przez techniczny nokaut!

Dziwna pani Rose Namajunas, a w klatce klasyka!

Dziwna jest ta Rose i nie tylko we względzie pozaokragonowym, gdzie buduje sobie dość chwiejny image, dziewczyny o problemach, które sięgają jej dzieciństwa, jej dość dziwaczny, choć rzadko uprawiany trashtalk. Wydawać by się mogło czasem, że lekkie dmuchnięcie wiatru może zmienić w pył tą kruchą dziewczynę. Niektórzy bardzo lubią wskazywać te aspekty całości osoby zwanej Rose Namajunas.

Mnie o wiele bardziej interesują aspekty czystko sportowe. Tak jak powtarzam jak mantra gdy ludzie atakują Asię Jędrzejczyk za jej zachowanie, że to nie pokora (lub antypokora) walczy, tak samo to działa w drugą stronę – ten dziwaczny mental w codziennym życiu jednak nie ma całkowitego odwzorowania w klatce.

Podejrzewam, że ktoś taki jak Rose boi się wielu rzeczy, i podejrzewam, że bardzo się bała Joanny przed ich pierwszą walką. Mówi się czasem, że rywale potrafią wejść do głowy. Na szczęście Amerykanka ma instynkt walki, który dobija wszelkie wątpliwości w głowie zaraz po pierwszym gongu. To umiejętność, którą pozyskali tylko najlepsi.

Rewanż z Polką odbył się już na pełnym dystansie. Tam jednak Rose wychodziła do klatki mając już wcześniej pochowane wszelkie wątpliwości. Pokonanie dwa razy pod rząd wielkiej mistrzyni i jednej z najlepszych słomkowych na świecie – wydaje się, że to zamyka wszelkie pytania o zachwianie pewności siebie. To wręcz prosi się o przyrost masy pewności!

A czy gdy przychodzi duża pewność siebie może pojawić się miejsca na błąd? Mogło by się wydawać, że nie. Przypadek Rose Namajunas pokazuje nam jednak, że ta chybotliwość w głowie trafia do oktagonu. Druga obrona pasa – na przeciwko Jessica Andrade. Trwa już druga runda, w której punktuje aż miło pani Namajunas. Jeden mały błąd i Rose ląduje głową na macie. Przegrana przez KO!

Trzecia walka Rose o pas

Stracony pas pewnie bolał, ale rewanż z Andrade po prostu musiał się odbyć. Tym razem Amerykanka dopełniła formalności i wygrała pewnie na pełnym dystansie. Tymczasem pas już użytkowała nowa mistrzyni – Weili Zhang. Nowa czempionka zaliczyła tylko jedną przegraną w swojej karierze i to w debiucie. Potem zaliczyła potężną serię wygranych. W walce o pas rozbiła Andrade a potem stawiła czoła w wyrównanej i cholernie dobrej bitce z Joanną Jędrzejczyk.

Czoła niepokonanej Chince ma stawić Rose Namajunas. I znów mało kto daje jej szanse. Bilans walk Zhang wygląda aż za bardzo imponująco. Niektórzy nawet przebąkują, że oto szykuje się nam nowa dominatorka słomkowej, prosto z Azji.

To już trzecia walka o pas Namajunas z funkcji pretendentki. Do historii psychologii sportowej przejdzie zapewne scena gdy Amerykanka czeka w swoim narożniku na rozpoczęcie walki powtarzając jak mantrę słowa „Jestem najlepsza!”. I jest najlepsza, nokautując z wysokiego kopnięcia Weili Zhang w pierwszej rundzie. Historia się powtarza – niepokonana mistrzyni ląduje na deskach.

Teraz lekki wtręt osobisty: ekscytowałam się mocno tą walkę zaraz po jej ogłoszeniu bo dla mnie nie było jak przewidzieć wyniku – z tego względu zapowiadała się interesująco. Jednak im bliżej było starcia tym bardziej stawiałam na Amerykankę. Od jakiegoś czasu, mimo nawet przegranej z Andrade, wydawało mi się, że Namajunas jest dość kompletną zawodniczką, która coraz lepiej potrafi wykorzystywać swoje atrybuty. W oktagonie jej postawa jest nienaganna – skoncentrowana wyłącznie na walce, a jej jedynym celem jest wygrana. Jak na kogoś kto poznał smak porażki całkiem dobrze – to kawał świetnej głowy w klatce jest czymś niezaprzeczalnym.

Szkoda, że w pierwszej walce mistrzowskiej Rose nie udało się znokautować Esparzy, ale to było tyle lat temu… Teraz Namajunas jest już inną zawodniczka – taką, która lubi nokautować mistrzynie. Czy to stanie się jakąś nową tradycją w repertuarze nowej-starej mistrzyni? Może, ale do tego Rose musiałaby znowu stracić pas i znowu mieć szansę na jego odzyskanie. Nie skreślam takiej historii, bo mimo usprawnienia wielu rzeczy Rose Namajunas nadal nie jest stuprocentową faworytką w jakiejkolwiek walce. Ale kto tak naprawdę jest…