Rose Namajunas nie błyszczy w dywizji muszej tak, jak wcześniej w słomkowej. Ale według niej to nie oznacza regresu – wręcz przeciwnie. „Thug Rose” twierdzi, że zyskała coś więcej niż tylko kolejne zwycięstwa.

ZAKŁAD BEZ RYZYKA – każdy do 100 zł – obstawiaj walki MMA na Fortunie!

W sobotę podczas UFC Atlanta Rose Namajunas zmierzy się z Mirandą Maverick w co-main evencie gali w hali State Farm Arena. Była mistrzyni wagi słomkowej wciąż próbuje odnaleźć się w wyższej kategorii, gdzie jej bilans wynosi obecnie 2-2. Przegrywała na punkty z czołówką: Manon Fiorot oraz Erin Blanchfield.

Mimo to Namajunas uważa, że jest na dobrej drodze.

Czuję się świetnie.

– powiedziała Rose Namajunas dla UFC.com.

Wiem, że wiele osób powie, że nie jestem już tą samą zawodniczką co w słomkowej. I może faktycznie wyniki nie są takie same. Ale właśnie – nie jestem tą samą osobą. W wielu aspektach jestem lepsza. Jestem dojrzalsza, rozwijam się.

Zawodniczka podkreśla, że choć walki są ważne, to dla niej najcenniejsza jest teraz siła wewnętrzna.

Przeszłam przez trudne momenty, które mnie ukształtowały. Wyniki są istotne – też mi na nich zależy – ale to, jak silna duchowo jestem teraz, przewyższa wszystko. Może brzmi to banalnie, ale naprawdę czuję się lepiej i mam nadzieję, że pokażę to w tej walce.

Choć zwycięstwo nad Mirandą Maverick może nie dać jej skoku w rankingach, nazwisko Namajunas wciąż ma duże znaczenie dla UFC. A że sytuacja w dywizji muszej może się wkrótce zmienić – zwłaszcza przy możliwym superfighcie Valentiny Shevchenko z Weili Zhang – drzwi do czołówki mogą wkrótce się otworzyć.

Zobacz takżeJoaquin Buckley żąda walki o pas po UFC Atlanta: „Nie ma innej opcji. Islam nie zabiera mi tej szansy”

źródło: UFC.com | foto: Rose Namajunas (instagram), Monster Energy