Po porażce w rewanżu z Dricusem Du Plessisem Sean Strickland nie zamierza zniknąć z radarów dywizji średniej. Były mistrz UFC chce wrócić do gry o pas i ma już na celowniku kolejnego rywala – Anthony’ego Hernandeza, którego nazywa… „amerykańskim Chimaevem”.

Sean Strickland wciąż marzy o odzyskaniu tytułu mistrza wagi średniej, który stracił na rzecz Dricusa Du Plessisa w lutym. Choć wie, że starcie z Khamzatem Chimaevem nie jest teraz w zasięgu, planuje udowodnić, że wciąż należy do ścisłej czołówki. A sposobem ma być walka z Anthonym Hernandezem, który wygrał dziewięć kolejnych pojedynków w UFC.

Myślę, że walka ze ‘Fluffym’ to kierunek, w którym zmierzamy. Nie chcę Adesanyi, to byłoby dla mnie łatwiejsze starcie. Chcę walczyć z tym małym Czeczenem. Hernandez ma podobny styl, cały czas próbuje grapplingu, jest jak amerykański Chimaev.

– powiedział Strickland w rozmowie z MMA Junkie.

Strickland dodał, że pojedynek z Hernandezem byłby doskonałym testem jego zapasów i szansą na powrót do rozmów o tytule.

Jeśli przewalczę z nim pięć rund w parterze, to będzie sygnał: dobra, teraz mogę iść po pas. Jestem jednym z najlepszych grapplerów w UFC, choć rzadko mam okazję to pokazać.

– stwierdził.

Na razie Amerykanin czeka jednak na zielone światło od komisji sportowej w Nevadzie. Strickland jest zawieszony za wtargnięcie do klatki podczas gali regionalnej i uderzenie zawodnika. Kara kończy się 29 grudnia, ale może zostać skrócona do połowy listopada, jeśli ukończy kurs radzenia sobie z gniewem.

Jeśli Mick Maynard zaproponuje mi walkę, zrobię wszystko, żeby wrócić wcześniej. Jeśli nie, to zobaczymy się w styczniu.

– podsumował Strickland.

Zobacz takżeRobert Whittaker chce starcia z Seanem Stricklandem na początku 2026 roku

źródło: wywiad z MMA Junkie | foto: Getty Images