Zamiast upragnionej walki unifikacyjnej, Tom Aspinall musi pogodzić się z decyzją Jona Jonesa. Brytyjczyk nie kryje, że rozumie ten wybór i nie ma zamiaru roztrząsać przeszłości.

ZAKŁAD BEZ RYZYKA – każdy do 100 zł – obstawiaj walki MMA na Fortunie!

Po ogłoszeniu zakończenia kariery przez Jona Jonesa, tymczasowy mistrz królewskiej dywizji Tom Aspinall oficjalnie został pełnoprawnym czempionem UFC w wadze ciężkiej. Brytyjczyk odniósł się do decyzji „Bonesa” w rozmowie z podcastem The Diary Of A CEO.

Od dawna krążyły pogłoski, że Jon przejdzie na emeryturę. Słyszałem to również od ludzi z jego otoczenia. Mówiono, że nie żyje już jak zawodnik.

– przyznał Aspinall.

Nie zaskoczyło mnie, że odszedł, choć nie spodziewałem się, że ogłoszą to akurat na konferencji w Baku.

Choć unifikacyjne starcie o pas przeszło mu koło nosa, Brytyjczyk nie chowa urazy.

Zrobił w tym sporcie znacznie więcej ode mnie. Skoro uznał, że to koniec – ma do tego prawo. Jako zawodnik sam nie wiem, czy dałbym radę odejść bez tej jednej, ostatniej walki, ale nie oceniam go. Nie mam żalu. Dla mnie to koniec tematu, skupiam się na dalszej karierze.

Zapytany o potencjalny powrót Jonesa i możliwość zestawienia takiego pojedynku w przyszłości, Aspinall nie miał wątpliwości.

Jeśli Jon wróci, od razu dostanie walkę o pas. Zawsze tak będzie z kimś takim jak on. Nie wykluczam tego scenariusza. Może obejrzy moje kolejne występy i pomyśli: „dam radę go pokonać”. I wtedy wróci. A ja tę walkę oczywiście przyjmę.

Zobacz takżeZaskakujące kulisy zakończonych negocjacji? Dana White twierdzi, że walka Jones vs. Aspinall była już dopięta

źródło: The Diary Of A CEO | foto: sportbible.com